„Head of the Family”. Pokręcona czarna komedia od Charlesa Banda

„Head of the Family”, czyli dosłownie „Głowa rodziny” to jedna z kilku czarnych komedii, które w połowie lat 90. legendarny Charles Band wyreżyserował osobiście, pod szyldem swojej równie legendarnej wytwórni filmów klasy B – Full Moon Features. Band to ukochany przez wielbicieli kina kultowego producent (dał nam m.in. „Reanimatora”, „Władcę lalek”, „Dollmana”), reżyser („Trancers”, „Doktor Mordrid”) i wizjoner taniego kina. „Head of the Family” to produkcja z 1996 r., którą wyreżyserował pod pseudonimem Robert Talbot, historię upiornej rodziny też wymyślił, choć scenariusz napisał już kto inny – mający na koncie m.in. „Trzynaście duchów” Neal Marshall Stevens.

fot. kadr z filmu

„Head of the Family” to groteskowa opowieść o chciwości, stylizowana na satyrę społeczną. Zbyt mało straszna by nazwać ją horrorem, ale zbyt upiorna, by uznać za komedię. Błyskotliwa, z rewelacyjnie skonstruowanymi dialogami i wspaniałym wyczuciem komediowym – to zdaje się mój ulubiony film Banda.
Bohaterowie „Head of the Family” nie budzą sympatii. I żaden widz raczej nie będzie się z nimi utożsamiał. Ona (Loretta) to blond piękność z południa, rozwiązła żona harleyowca Howarda. On (Lance) – drobny przedsiębiorca, właściciel obskurnej restauracji, w której burgery smakują jak podeszwy kowbojskiego buta. Mają oczywiście romans, ale na drodze do szczęścia stoi im obdarzony ciężką ręką Howard.

fot. kadr z filmu

Łebski gość

Okazja, by być razem, nadarza się, gdy Loretta i Lance w czasie romantycznej schadzki przyłapują rodzinę okolicznych dziwaków – Stackpoole’ów – na czymś podejrzanym: pod osłoną nocy lokalne pośmiewiska,ciągną ciało do swojego ponurego domu.
Stackpoole’owie to niepokojąca familia. Składa się z pięknej i seksownej Ernestiny – obdarzonej urodą gwiazdy porno ale bezmyślnej i milczącej (gra ją prawdziwa aktorka kina dla dorosłych – Alexandria Quinn), milczący Otis – osiłek o pustym spojrzeniu i wielkich mięśniach (ma twarz mistrza siłowania się na rękę, Boba Schotta), wytrzeszczony Wheeler (James Jones – na koncie ma tylko kilka ról) oraz – pociągający za sznurki Myron, mózg całej operacji i głowa rodziny. I to całkiem dosłownie.

fot. kadr z filmu

Myron to gigantyczna głowa siedząca na małym ciałku i mikrych kończynach. Przykuty do wózka, obdarzony wielką inteligencją i możliwościami parapsychicznymi, steruje z domu swoim przygłupim rodzeństwem. Zajęty planowaniem kolejnych scenariuszy dla całej ludzkości ma tylko jeden problem: brakuje mu ciała, które mógłby posiąść, a które wytrzymałoby siłę jego intelektu. Dlatego w piwnicy domu Stackpoole’ów pełno jest biedaków, którzy wytrzymali tempa okrutnych eksperymentów.

fot. kadr z filmu

Lance i Loretta jeszcze jednak o tym nie wiedzą. I Lance postanawia szantażować Myrona – jeśli upiorna rodzinka zamorduje Howarda, on nie zdradzi, że widział jak pozbywają się ciała. Oczywiście, ten interes zwróci się przeciwko niemu, bo Myron nie lubi, kiedy ktoś okazuje się sprytniejszy od niego.

„Head of the Family” bez sequela

„Head of the Family” ma niezwykły urok. Bohaterowie nie są specjalnie rozgarnięci, ale swoją głupotą budzą coś na kształt rozczulenia. Loretta jest wyrachowana, niezbyt lotna, ale za to sprytna. Lance jest uparty, a Myron – diabelsko dowcipny. I to dla jego kwestii warto „Head of the Family” obejrzeć, bo są wspaniale sarkastyczne, a jego uwagi – celne.
Sporo w „Head o the Family” pokręconych pomysłów, które – dzięki dobrze obsadzonym aktorom – zagrały: Myron to wielbiciel teatru, który zmusza ofiary swych eksperymentów do odgrywania szekspirowskich ról, sam też pisze sztuki. I przygotowuje dla Loretty kreację Joanny d’Arc (z silnym południowym akcentem) którą, wspólnie z przywiązanym do krzesła Lance’em skwitują „nawet ci po lobotomii grają lepiej od niej”. Sporo też w „Head of the Family” nagości, zwłaszcza w wykonaniu wspaniale wcielającej się w Lorettę Jacqueline Lovell – także aktorkę znaną głównie z kina erotycznego.

fot. kadr z filmu

Lovell to jedna z najjaśniejszych stron filmu Banda i szkoda, że nie zrobiła większej kariery. Rok później wystąpiła w kolejnym filmie Banda – równie postrzelonym „Hideous!”. Lance ma twarz Blake’a Adamsa, którego fani Full Moon Features mogą znać z horroru „Przyczajona groza”, a Myron – to J.W. Perry, o którym niewiele udało mi się dowiedzieć. Ostatnią rolę zagrał w 1998 r., a kino klasy B wiele straciło nie obsadzając go częściej. Jego Myron to jeden z lepiej napisanych czarnych charakterów w dorobku studia Banda.
Band zaplanował sequel, „Bride of the Head of the Family”, ale ten nigdy nie został zrealizowany. Szkoda.