"Pirotechnik", reż. Jun Gallardo, rok prod. 1987, okładka VHS

„Pirotechnik”. Nuda z synem Roberta Mitchuma i Lindą Blair

„Pirotechnik” („SFX Retailator”) to film wykorzystujący interesujący pomysł, ale demolujący go złym wykonaniem. Nakręcony w Dżakarcie za garść dolarów thriller Juna Gallardo („The Firing Line” z Shannon Tweed) wykorzystuje koncept, po który kino akcji sięgało w latach 80. kilkakrotnie – m.in. w dylogii „F/X” z Bryanem Brownem i Brianem Dennehy’m. Spec od filmowych efektów specjalnych musi wykorzystać swoje umiejętności w walce z zupełnie niefilmowymi zbirami.

Ale „Pirotechnikowi” brakuje finezji „F/X”, charyzmatycznych bohaterów i oczywiście – budżetu. Główne role grają tu Linda Blair, która zaczęła mocno – nominowaną do Oscara rolą w „Egzorcyście” – a potem występowała w thrillerach erotycznych i kinie akcji, które w wypożyczalniach wideo wystawiano zwykle w mniej strategicznych punktach. Mimo to, ta charyzmatyczna aktorka wywalczyła sobie miejsce w sercach fanów kina klasy B charyzmą i determinacją. Na plakacie „Pirotechnika” przedstawiona jest nawet jako jedna z centralnych postaci, choć w filmie pojawia się może na 10 minut. Zdecydowanie pierwsze skrzypce gra tu Christopher Mitchum, syn legendarnego Roberta, który podobnie jak brat, James, poszedł w ślady ojca i został aktorem. O nim w żadnym razie nie można jednak powiedzieć, że był legendarny – karierę spędził na drugim planie, na pierwszym grywając jedynie w filmach pokroju „Pirotechnika”.

„Pirotechnik”, reż. Jun Gallardo, rok prod. 1987, fot. kadr z filmu

„Pirotechnik” zaczyna się dwoma przydługimi sekwencjami strzelanin, w czasie których szczególną uwagę zwracają efekty dźwiękowe – głośne i przeciągłe jęki przeszytych kulami, które zamiast napięcia wywołują śmiech. Bystry widz mimo zerowych wskazówek szybko połapie się, że chodzi o porachunki gangsterskie, a jego teoria umocni się, kiedy Doris (Blair) zwinie jednemu z szefów mafii pieniądze na zlecenie innego szefa mafii. Złapana na gorącym uczynku, ścigana gradem kul, ucieka na wysokich obcasach, a podwózkę proponuje jej Steve Baker – spec od efektów specjalnych, który swoim pstrokatym vanem jedzie na plan zdjęciowy. Doris ucieka, a Steve jedzie do pracy.

Gdyby to było takie proste, film skończyłby się po 15 minutach. Ale gangsterzy postanawiają drążyć i porwać żonę Bakera, by dowiedzieć się, gdzie są skradzione przez Doris pieniądze. Steve postanawia prosić o pomoc Doris i wyposażony w włączniki detonatory niezbędne przy tworzeniu ekranowych wybuchów wypowiada gangsterom wojnę.
Wszystko to przypomina szkolny teatrzyk, niski budżet kole w oko i widać wyraźnie, że scenariusz Paul Vance i Timothy Jorge pisali na kolanie. Nie pomaga nawet zmarły w 2003 r. Gordon Mitchell – aktor znany z włoskich kultowych produkcji, który tu gra jednego z gangsterów.

Jak się to wszystko zbierze do kupy, to nie dziwi już brak dystrybucji „Pirotechnika” w USA i Wielkiej Brytanii. Film popularny był za to w Niemczech, ukazał się też na VHS u nas.