"Teenage Exorcist", reż. Grant Austin Waldman, rok prod. 1991, okładka VHS

„Teenage Exorcist”. Brinke Stevens pisze scenariusz

Czego można spodziewać się po filmie zatytułowanym „Teenage Exorcist” („Nastoletni egzorcysta”)? Scenariusz tej produkcji z 1991 r. napisała jedna z trzech oryginalnych „królowych krzyku” lat 80. – Brinke Stevens – , a pomysł Freda Olena Raya (na podstawie którego powstał) zakładał, że film będzie pastiszem horrorów o opętaniach, głównie – „Egzorcysty”. Spodziewać można się więc typowej produkcji klasy B: taniej i topornej. Takiej, z jakich słynął Fred często obsadzający Stevens w swoich filmach ściśniętych na półkach wypożyczalni VHS w czasach ich świetności.

Po komiksowej, wzbogaconej o skoczną, rockową piosenkę tytułową czołówkę poznajemy Diane. Diane jest studentką, która wynajmuje nawiedzoną rezydencję od szemranego agenta nieruchomości granego przez Michaela Berrymana (aktor kultowy w kegach fanów kina grozy dzięki rolom w takich filmach, jak m.in: „Wzgórza mają oczy”, czy „Bękarty diabła”). Oczywiście, w przeciągu kilku minut zaczyna dochodzić do niewyjaśnionych incydentów, a Diane zostaje opętana przez ducha rozpustnego barona, do którego posiadłość niegdyś należała (jego portret nadal wisi w salonie).

Opętana Diane zamienia się w uwodzicielkę w skórzanym wdzianku okazjonalnie wymiotującą piekielnymi czeluściami. To pierwsze eksponuje niezwykłą urodę Stevens, podobno odkrytej na jednym z konwentów fanów horroru w latach 70. A drugie pokazuje jedynie, że twórcy obejrzeli „Egzorcystę”.

Z pomocą ruszają Diane: irlandzki ksiądz, siostra i jej facet (zadurzony w Diane) oraz dostawca pizzy – wciela się w niego znany z „Grease” Eddie Deezen.

Wszystko to jest niestety mało zabawne i pozbawione wdzięku. Nie rażą za to siermiężne efekty specjalne, bo akurat w przypadku naśmiewania się z kina grozy spełniają swoją rolę.

Stevens jak zawsze jest na ekranie pełna uroku, dobrze odnajduje się zarówno w roli skromnej Diane jak i jej demonicznego wcielenia. Szkoda, że ta aktorka z ponad dwoma setkami filmów na koncie nigdy nie przedarła się do mainstreamu. Fani kina klasy B przywitali ją jednak z otwartymi ramionami, dzięki rolom w takich filmach, jak „Niewolnica spoza nieskończoności”, „Mord podczas nudnego przyjęcia”, „Dziewczęcy klub” i „Koszmarne siostry”.

Wraz z koleżankami z tria „królowych krzyku” – Michelle Bauer i Lnneą Quigley – Stevens zapisała się na zawsze w historii kina grozy. Co z tego, jeśli tylko przeznaczonego na półki wypożyczalni kaset wideo? Wiele aktorek nie miało takiego szczęścia.

„Teenage Exorcist” to film, który można obejrzeć bez specjalnego bólu, ale seansowi może towarzyszyć pewne zażenowanie. Gagi są wtórne, niezbyt śmieszne i nieoryginalne. W sumie nie spodziewałam się niczego więcej, zwłaszcza, że film wyreżyserował Grant Austin Waldman, który na koncie nie ma niczego godnego zapamiętania, a „Teenage Exorcist” to najbardziej znana wyreżyserowana przez niego produkcja. A to wiele nam mówi.