"Cieśla", reż. David Wellington, rok prod. 1988, plakat/okładka VHS

„Cieśla”. Wings Hauser jako demoniczna złota rączka

Uwielbiam Wingsa Hausera i uważam go za księcia kina klasy B. Ma wdzięk, charyzmę i poczucie humoru, które pozwalają mu wyjść obronną ręką z grania nawet a największych gniotach. Świetnie potrafi wcielić się w twardziela („Na krawędzi śmierci”), tchórzliwą gnidę („Blada krew”) czy w maniaka, jak to uczynił właśnie w „Cieśli” („The Carpenter”), skromnym thrillerze z 1988 r.
Film ten jest reżyserskim debiutem Davida Wellingtona, który dziś na koncie ma seriale „Wikingowie” i „Templariusze”, a w latach 90. zrealizował jeszcze ciekawy thriller „I Love a Man in Uniform”.
W „Cieśli” znana z „Dzikusa” Lynn Adams wciela się w Alice, zmagającą się z załamaniem nerwowym wrażliwą kobietę, żonę biznesmana. Mąż – aby po pobycie Alice w szpitalu psychiatrycznym – zagwarantować jej nowy początek, kupuje wielki dom na przedmieściach. Małżonkowie wynajmują ekipę budowlaną, która ma go wyremontować. Prace posuwają się naprzód, ale Alice czuje się samotna. Wiecznie sama w wielkiej rezydencji (mąż pracuje i romansuje na boku) czuje się przytłoczona rzeczywistością. Chciałaby móc z kimś porozmawiać i pewnej nocy taka okazja się nadarza. Nocami, w ramach nadgodzin w jej domu pracuje sympatyczny Cieśla, którego motto brzmi „robota nie jest skończona, dopóki nie jest skończona”.

Alice zaprzyjaźnia się z Cieślą, a nocne rozmowy z nim stają się jej jedyną pociechą. Wydaje się jednak, że nikt inny go nie widzi. Czy jest on tylko odpryskiem chorej psychiki kobiety? A może zjawą Cieśli, który wymordował swoją rodzinę, gdy nie mógł ukończyć prac nad domem, do którego Alice wprowadziła się wraz z mężem? Tak, czy siak znajomość z tajemniczym facetem doprowadzi do krwawego finału.
Zresztą jeszcze przedtem będzie krwawo. Cieśla broni honoru Alice i rozczłonkowuje tych, którzy sprawili jej przykrość. Mordercze instynkty odzywają się też w samej Alice, która postanawia np. zamordować ciężarną kochankę męża.
„Cieśla” to thriller z elementami czarnej komedii. Hauser wspaniale wciela się w tytułowego Cieślę z innego wymiaru, ale Adams tworzy tu znacznie bardziej złożoną kreację. Poza tym, film stara się przemycić pomiędzy makabrycznymi scenami nieco prawdy o chorobie psychicznej, co w tanim kinie jest raczej nietypowe. A jeśli już się zdarza, to wypada znacznie mniej przekonująco.