"Monolit", reż. John Eyres, rok prod. 1993, plakat filmu

„Monolit”. Zapomniana perła sci-fi z Billem Paxtonem

Na przełomie lat 80. i 90. Bill Paxton przez krótki czas próbował sięgnąć po tytuł hollywoodzkiego „leading mana”. Znany głównie z ról drugoplanowych i charakterystycznych – np. w „Obcym – decydującym starciu”, „Ulicach ogniu”, „Blisko ciemności” czy „Terminatorze” – miał na tyle charyzmy i wdzięku, że mógł nim zostać z palcem w nosie. Widać to doskonale w „Monolicie” („Monolith”) z 1993 r., filmie, o którym dziś wiedzą jedynie najbardziej zatwardziali fani kina klasy B. Całkiem niesłusznie – ta wybuchowa produkcja sci-fi w reżyserii Johna Eyresa (trzy części kultowej serii „Shadowchaser”) to świetnie napisana, nieźle zrealizowana jazda bez trzymanki, w której Paxton udowadnia z nieco aroganckim wdziękiem, że Hollywood powinno było postawić na niego w głównych rolach już znacznie wcześniej.

„Monolit”, 1993, reż. John Eyres

Bohatera Paxtona – detektywa Tuckera – poznajemy, gdy opycha się wypchanym wszelkimi możliwymi dodatkami hot dogiem kupionym w obskurnej, ulicznej budzie. Z wyglądu przypomina bardziej kierowcę ciężarówki niż gliniarza – na głowie ma najmodniejszą fryzurę lat 80., czyli „mullet”, u nas znany jako fryzura na „czeskiego piłkarza”. Nonszalancko ubrany, z ustami wiecznie wyszczerzonymi w bezczelnym uśmiechu szybko poważnieje, kiedy widzi jak ulicą gna auto ścigające małego chłopca. Tucker rusza w pościg, a dołączy do niego detektyw Terri Flynn, koleżanka z pracy, która jako jedyna w mieście przewyższa go pewnością siebie i refleksem w serwowaniu dowcipnych odpowiedzi. Flynn i Tucker są świadkami jak kobieta kierująca autem morduje dziecko. Przekonani, że byli świadkami okrutnego morderstwa nie rozumieją jej motywów. Zwłaszcza, że mówiąca z rosyjskim akcentem zabójczyni bredzi coś o tym, że chłopiec nie żył nim ona do niego strzeliła. Wszystko zaczyna się wyjaśniać, gdy na posterunek przybywają smutni panowie w garniturach, zabierają ze sobą zabójczynię i sugerują Tuckerowi i Flynn, by lepiej nie wtrącali się w rządowe sprawy. Oni oczywiście nie mogą się powstrzymać i przy akompaniamencie wiecznych kłótni zaczynają śledztwo na własną rękę. Śledztwo, które doprowadzi ich do afery z kosmitami przejmującymi ciała ludzi w tle.

„Monolit”, 1993, reż. John Eyres

Fabuła „Monolitu” nie jest ani specjalnie nowatorska, ani oryginalna. Ale ma dzięki wartkiej akcji i zabawnym dialogom scenariusz filmu wyróżnia się na tle wielu podobnych z tamtego okresu. Tucker o twarzy Paxtona i Flynn, którą gra stworzona do kina akcji, znana z „Gorączki śmierci” Lindsay Frost, tworzą doskonały duet równych sobie bohaterów i mają chemię jakiej nie powstydziliby się Danny Glover i Mel Gibson.
W roli zasadniczego komisarza policji wystąpił tu laureat Oscara (za „Oficera i dżentelmena”) Louis Gossett Jr., a szefem smutnych panów w garniturach zamiatających pod dywan obecność kosmitów na ziemi jest sam John Hurt, wybitny aktor znany m.in. z filmów „Człowiek słoń”, „Rok 1984” czy „Obcy – 8. pasażer Nostromo”. W małej roli Rosjanki, od której wszystko się zaczęło, na pewno rozpoznacie piękną Musettę Vander, która w latach 90. zagrała jeszcze w dwóch częściach westernowego sci-fi „Miasteczka Oblivion” i filmie „Mortal Kombat 2: Unicestwienie”.