"Baza", reż. Mark L. Lester, rok prod. 1999, plakat

„Baza”. Akcyjniak z morałem

Mark L. Lester dał światu garść kultowych filmów. „Komando” ze Schwarzeneggerem, „Klasę ’84”, „Podpalaczkę” z Drew Barrymore, „Ostry poker w Małym Tokio” i zaskakująco dobrą „Eks” z Yancy Butler. Jak wielu odnoszących sukcesy twórców lat 80., Lester też zszedł do podziemi w kolejnej dekadzie, wraz ze schyłkiem ery VHS, która zrobiła z niego króla. „Baza” jest tego świetnym dowodem. Ten film akcji z 1999 r. premierę zaliczył już w wypożyczalniach kaset wideo, a Lester osobiście wyreżyserował też sequel, „Bazę II”, który na rynek trafił zaledwie rok później.

„Baza” to akcyjniak z morałem. Oto szlachetny, ale nieuznający zasad major John Murphy (Mark Dacascos w poczekalni, tuż przed wielką sławą) dostaje rozkaz: ma przyłapać na korupcji żołnierzy stacjonujących w amerykańskiej bazie wojskowej w pobliżu granicy z Meksykiem. Czy handlują narkotykami? Łamią wojskowy regulamin? A może Murphy ma z nimi więcej wspólnego niż ze swoimi przełożonymi? Zwłaszcza z charyzmatycznym sierżantem Gammonem (znany z wielu produkcji Rogera Cormana Tim Abell), który od razu ujmuje go opowieściami o swoim rozczarowaniu armią. W końcu Murphy też inaczej sobie to wszystko wyobrażał. „Baza” jest filmem bardzo przewidywalnym, ale nieszkodliwym. Intryga nie zastawia na widza żadnych intelektualnych pułapek, wiadomo od samego początku, jak się to wszystko skończy, a jednak – zapewne dzięki sprawnej realizacji i kreacji Dacascosa – ogląda się „Bazę” całkiem przyjemnie.

W drugiej części Dacascosa zastąpił Antonio Sabato Jr. Wcielił się w nową postać: sierżanta Hawksa, który ma pod przykrywką rozwikłać tajemnicę zaginięcia kilkudziesięciu żołnierzy. „Baza II” korzysta z często odkurzanego w kinie akcji schematu „Niebezpiecznej gry” znanej też jako „Hrabia Zarow” (od liczącego blisko 100 lat filmu i opowiadania). Czyli wątku polowania na mniej uprzywilejowanych przez bardziej uprzywilejowanych. Schemat ten wykorzystywany był już m.in. w „Nieuchwytnym celu” z Van Dammem, czy „Grze o przetrwanie” z Rutgerem Hauerem.