„Noc wojownika”. Ulubiony film Lorenzo Lamasa z Lorenzo Lamasem

W czasie wywiadu, który przeprowadzałam z Lorenzo Lamasem, gwiazda kina akcji wymieniła „Noc wojownika” jako jeden z dwóch ulubionych filmów ze swoim udziałem. Ten mniej znany, oryginalny akcyjniak w reżyserii Polaka, Rafała Zielińskiego faktycznie jest świetnym filmem. I kto wie, czy może nie najlepszym w karierze aktora znanego m.in. z „Renegata”, „Hycla”, „Decydującego uderzenia” i kilku innych hitów lat 90.

Zielinski urodził się w Kanadzie, ale część dzieciństwa spędził w Polsce. Już w latach 80. na koncie miał kilka głośnych, niezależnych produkcji, w tym m.in. słynne „Hey Babe!” z 1980 roku i kilka kultowych w wąskich kręgach komedii erotycznych, które powstawały jak grzyby po deszczu na fali popularności „Lodów na patyku” i „Ostatniej amerykańskiej dziewicy”. Zieliński wyreżyserował więc dla Rogera Cormana takie hity wypożyczalni jak: „Po prostu jaja”, „Seks na luzie”, „Rekruci” oraz dla Charlesa Banda – „Czarownika” z Adamem Antem.

fot. kadr z filmu

Na boku jednak zajmował się ambitniejszymi produkcjami i kinem autorskim, co zaowocowało m.in. nominacją na festiwalu kina niezależnego Sundance do nagrody głównej jury za film „Ginger Ale Afternoon” z 1989 roku. Wpływy kina artystycznego, z głębią, poruszającego tematykę społeczną widać więc i w „Nocy wojownika” z 1991 roku.

Scenariusz filmu napisał Thomas Ian Griffith, aktor znany głównie z kina klasy B, m.in. filmów „Karate Kid 3”, „Wampiry” i „Niepohamowana siła”. Okazjonalnie, zdarzało mu się skrobnąć scenariusz jakiegoś filmu sensacyjnego, a skrypt „Nocy wojownika” jest bez wątpienia najlepszym w jego karierze pisarskiej.

fot. kadr z filmu

„Noc wojownika” to historia Milesa Keane, właściciela klubu nocnego, który tonie po uszy w długach. Wierzycielem jest mafia, Miles musi więc szybko ją spłacić. Ponieważ tak się składa, że jest mistrzem sztuk walki, bierze udział w nielegalnych turniejach pozwalając mafii zarobić. Kiedy jednak dług zostaje spłacony, gangsterzy nie chcą odpuścić Milesowi. Aby przekonać go, by raz jeszcze stanął do walki zrobią wszystko: zamordują jego byłą kochankę, pobiją matkę, przekupią brata i uprowadzą nową dziewczynę.

Taką historię na ekranie widzieliśmy już kilkadziesiąt razy. Ale nie w takim wydaniu. „Noc wojownika” to nie kino kopane, tylko dramat z kilkoma scenami walki. Miles jest wrażliwym artystą, który każdą wolną chwilę spędza na fotografowaniu mieszkających w okolicy bezdomnych i wyrzutków. Klubem zarządza chyba tylko dla swojej matki, przebrzmiałej gwiazdy, a dodatkowo na sumieniu ma jeszcze kalectwo brata, który nie może chodzić, odkąd Miles nieco za mocno przyłożył się do sparingu w dzieciństwie.

fot. kadr z filmu

„Noc wojownika” to rewelacyjnie zmontowany i sfotografowany film, w którym większość akcji rozgrywa się po zmroku, a nastrojowe ujęcia wnętrz klubów, ulic, tańca erotycznego zmieszane ze zbliżeniami odbitek zdjęć Milesa naprawdę robią wrażenie. Spora w tym zasługa Eda Tomneya, autora mrocznego, industrialnego soundtracku i operatora, Edwarda J. Peia, który na koncie ma też m.in. zdjęcia do miniserialu „Bastion” na podstawie prozy Kinga. Sceny walki są ponure i bardzo realistyczne, brakuje w nich popisów kaskaderskich, ale dzięki tej surowości są też bardziej wiarygodne.

Wszystko to sprawia, że „Noc wojownika” staje się na tle innych filmów akcji z lat 90. filmem awangardowym i emocjonującym. Także dzięki naprawdę dobrej robocie aktorskiej. Lamas jako niechętny wojownik tworzy jedną z lepszych ról w swej karierze. Jego doprowadzony do ostateczności bohater zrobi wszystko, aby uratować bliskich, ale też – ochronić swoją sztukę przed zniszczeniem. Na ekranie partnerują mu m.in. była już żona Kathleen Kinmont i matka, Arlene Dahl.