„Długi pocałunek na dobranoc”. Najlepszy bożonarodzeniowy film?

Na początku lat 90. pochodzący z Finlandii Renny Harlin był na dobrej drodze, by stać się jednym z najbardziej rozchwytywanych reżyserów kina akcji w Hollywood. W 1990 r. miał już na koncie klimatyczny horror „Więzienie” z młodziutkim Viggo Mortensenem i oczywiście „Koszmar z ulicy Wiązów 4: Władca snów”, a nowa dekada miała mu przynieść „Szklaną pułapkę 2” z Bruce’em Willisem i „Na krawędzi” z Sylvestrem Stallone. W połowie lat 90. nikt już nie chciał z Harlinem pracować, a Fin ze złotego dziecka fabryki snów stał się hollywoodzkim pariasem.
Jak to się stało? Można oczywiście powiedzieć, że to wszystko przez kobietę, ale byłoby to stanowczo zbyt proste. W 1993 r. Harlin poślubił bowiem Geenę Davis, laureatkę Oscara za „Przypadkowego turystę”, cenioną aktorkę, która właśnie zagrała w kultowym feministycznym manifeście „Thelma i Louise”, co zaowocowało nominacją do Oscara dla najlepszej aktorki.

fot. kadr z filmu

Wydawało się, że przed parą tak utalentowanych ludzi świat stanie otworem. Tak się jednak nie stało. W 1995 r. premierę miała przygodowa „Wyspa piratów” – wówczas najdroższy film w historii kina, który szybko okazał się też jedną z największych klap finansowych w dziejach. Harlin siedział na stołku reżyserskim, Davis wcieliła się w nieustraszoną piratkę, która klnie jak szewc i bije się jak wytrawny bokser. Ten duet nie kupił publiki. I choć dziś „Wyspa piratów” zasługuje na przeprosiny od całego świata, jej niepowodzenie rzuciło się cieniem na kolejny film pary – sensacyjny „Długi pocałunek na dobranoc” („Long Kiss Goodnight”). Z premierą w zaledwie osiem miesięcy po premierze „Wyspy piratów” nowy film Harlina z żoną w roli głównej nie miał szans.

fot. kadr z filmu

„Długi pocałunek na dobranoc” – majstersztyk kina akcji

Szkoda, bo po niemal 15 latach uznawany jest za dzieło kultowego, majstersztyk kina akcji, świetnie napisane i nie traktujące siebie zbyt serio. To akurat zasługa Shane’a Blacka, który napisał scenariusz „Długiego pocałunku…”. Black, mistrz komedii sensacyjnych z rewelacyjnym uchem do dialogów i wyczuciem komizmu w 1996 r. miał już na koncie „Zabójcze bronie”, niedocenianego „Bohatera ostatniej akcji” i „Ostatniego skauta”. Błyskotliwy scenarzysta wymyślił wyprzedzającą swoje czasy opowieść o kobiecie-maszynie do zabijania, która zawstydziłaby Jean-Claude’a Van Damme’a i Jamesa Bonda, gdyby tylko…pamiętała kim jest.
Główna bohaterka „Długiego pocałunku na dobranoc” to Samantha Caine, szkolna nauczycielka wiodąca idealne życie w małym miasteczku.

fot. kadr z filmu

Wiele lat wcześniej znaleziono ją na brzegu morza, wyrzuconą przez fale. Co robiła przed tym? Nie wiadomo. Ale Sam nie jest tym nawet specjalnie zainteresowana. No, może chciałaby wiedzieć, ile ma lat. Uwielbiana przez mieszkańców miasteczka zostaje wybrana królową parady świątecznej i przebrana za seksowną Panią Mikołajową bryluje na ekranie telewizorów w wieczornych wiadomościach. Wtedy zaczynają się jej problemy. W pewnym więzieniu rozpoznaje ją jednooki zbir. Jednocześnie Sam odwozi pijanego sąsiada do domu. Samochód się rozbija, a ona nabija sobie guza. Zaczyna odzyskiwać pamięć, a to co, sobie przypomina to nie wspomnienia nauczycielki.

Samuel L. Jackson to lubi

Dawni wrogowie postanawiają odnaleźć Sam i ją zabić. Kobieta przerażona swoimi zdolnościami (okazuje się, że jest wirtuozem noża i składa z pamięci broń) i swoim zachowaniem w stosunku do córki, postanawia odkryć prawdę o swojej przeszłości. Wraz z szemranym detektywem Mitchem Henesseyem wyrusza w drogę. I dość szybko okazuje się, że przeszłość nie tylko ją dogoni, ale też wyzwie do walki. Sam przypomni sobie, że tak naprawdę jest zabójczynią na usługach CIA, mistrzynią sztuk walki, wybitnym snajperem, skuteczną i bezlitosną profesjonalistką. Skonfrontowana z dawnymi zleceniodawcami i ofiarami będzie musiała walczyć o życie. Tylko, o które dokładnie?

fot. kadr z filmu

Scenariusz Shane’a Blacka ma rys melodramatyczny, ale na szczęście niezbyt wyraźny. Sam nie będzie pewna, do którego życia chce wrócić, nie przeszkodzi jej to na szczęście w wyskakiwaniu przez okno do oblodzonego jeziora, lekceważącym prychaniu w trakcie tortur i dokonywaniu cudów odwagi i akrobacji. Wszystko to oczywiście w świątecznej atmosferze, bo tutaj Boże Narodzenie atakuje nas niemal z każdego kadru.
Geena Davis to urodzona bohaterka kina akcji – atrakcyjna, atletyczna, z błyskiem w oku, który zapowiada filmowym łotrom szybką śmierć. Tu na ekranie towarzyszy jej wspaniały Samuel L. Jackson jako Henessey. Gwiazda „Pulp Fiction” twierdzi, że „Długi pocałunek na dobranoc” jest jego ulubionym filmem z nim samym. Trudno się dziwić – rolę ma napisaną po mistrzowsku, rzuca wspaniałymi onelinerami jak z rękawa, a do tego naprawdę da się lubić. Zresztą, miarą tego jest to, że w oryginalnej wersji scenariusza bohater Samuela L. Jacksona miał umrzeć, widzowie jednak nie mogli tego znieść.

fot. kadr z filmu

Sequel „Długiego pocałunku na dobranoc”

„Długi pocałunek na dobranoc” to jeden z lepszych filmów akcji ostatniego 20-lecia. Nie każda mainstreamowa produkcja z kobiecą główną bohaterką miała w sobie tyle ikry co film Harlina – wystarczy wspomnieć niemrawy „Kryptonim Nina”. Davis ma mnóstwo charyzmy, jest inteligentna, bawiła się wtedy swoim wizerunkiem twardej baby i robiła to wspaniale. Niestety, film „Długi pocałunek na dobranoc” pozostał w cieniu „Wyspy piratów”. I choć dziś doceniany, wówczas zamiast pchnąć karierę aktorki naprzód, raczej ją przyhamował. To samo zresztą uczynił Harlinowi. Jedynym, który dobrze wyszedł na tym projekcie był Shane Black, który za scenariusz tego filmu dostał kilka milionów dolarów. Przez jakiś czas mówiono nawet o sequelu, ale projekt upadł. Sam Black twierdzi, że film nie okazał się oszałamiającym sukcesem, bo główną bohaterką była kobieta.
Oprócz duetu Davis i Samuel L. Jackson, na ekranie w „Długim pocałunku na dobranoc” zobaczycie jeszcze m.in. Briana Coxa, Davida Morse’a i Craiga Bierko, rozpoznacie też kilka twarzy z „Wyspy piratów”, bo grają tu też m.in. Patrick Malahide i Rex Linn.
Harlin i Davis rozwiedli się w 1998 r. On zrobił ostatnio m.in. koszmarną „Legendę Herkulesa”, ona wróciła do aktorstwa po latach grania ogonów i niedawno można ją było zobaczyć w serialu „Egzorcysta”, w którym wcielała się w dorosłą Regan. W przyszłym roku odbierze też specjalnego Oscara za działalność humanitarną. Bo Geena to nie tylko bohaterka na ekranie, ale też – w życiu prywatnym.