"Podwójne wcielenie", reż. reż. Avi Nesher, rok prod. 1993, plakat

„Podwójne wcielenie”. Drew Barrymore w krwawej wariacji nt. „Śniadania u Tiffany’ego”

Trochę „Śniadanie u Tiffany’ego”, odrobiona horroru, szczypta taniej psychologii i Drew Barrymore w jednej ze swych pierwszych „dorosłych ról” jako maniakalna wersja Audrey Hepburn. Tak w skrócie można scharakteryzować „Podwójne wcielenie”, totalnie dziś zapomniany horror psychologiczny wyreżyserowany i napisany przez Aviego Neshera – izraelskiego twórcę filmów „Cena prawdy” i „Poprzednie życie”.
W 1993 r. – w roku premiery „Podwójnego wcielenia” – Barrymore miała już na koncie odważną kreację toksycznej, nastoletniej uwodzicielki w thrillerze erotycznym „Trujący bluszcz” Katt Shea. Chcąc odciąć się od swoich dziecięcych ról w „E.T.” i „Podpalaczce” aktorka przyjmowała w pierwszej połowie lat 90. role, które wymagały od niej rozbierania się przed kamerą i pozwalały grać złożone bohaterki balansujące na granicy dobra i zła.
„Podwójne wcielenie” ma ambicje. Chyba nawet za duże dla swojego własnego dobra. Nesher zaczyna film od ujęć trzepoczących gołębich skrzydeł, krwawego morderstwa w hotelowym pokoju i scen, w których bohaterka Drew jęczy pod nieznacznym dotykiem kochanka, którego twarz pozostaje niewidoczna. Na ekranie panuje chaos, ktoś zostaje zamordowany, a potem nagle przenosimy się do zagraconego mieszkanka Patricka, początkującego pisarza, który szuka współlokatora.

„Podwójne wcielenie”, 1993, reż. Avi Nesher

A znajduje współlokatorkę o twarzy Drew Barrymore. W progu staje Holly Gooding (oczywiste odniesienie do „Śniadania…”), piękna i sympatyczna dziewczyna, która szuka właśnie pokoju do wynajęcia. Wydaje się przed czymś uciekać, a Patrick od razu wyczuwa, że w jej przeszłości jest coś, co wolałaby ukryć. Co dziwniejsze, czasami widuje ją w ekscentrycznym przebraniu – ma ona wtedy na głowie chustę w stylu gwiazdy filmowej lat 50., ciemne okulary i elegancki płaszcz zwieńczony apaszką. Ale Holly reaguje strachem na jego dociekania. Okazuje się, że Patrick widuje nie ją, a jej wrednego sobowtóra, przed którym Holly się ukrywa. I który wygląda dokładnie tak jak ona.
Sporo jest w „Podwójnym wcieleniu” niewiadomych, które wcale nie są zamierzoną częścią scenariusza. Pytania same cisną się na usta w czasie seansu: Dlaczego detektywi pozwalają Holly chodzić wolno, skoro jest główną podejrzaną o morderstwo swojej matki? Dlaczego policja nie szuka jej morderczego sobowtóra? Po co w filmie znalazła się scena, w której naga Drew bierze prysznic? I wreszcie – jak można dać widzom tak niedorzeczne rozwiązanie zagadki?

„Podwójne wcielenie”, 1993, reż. Avi Nesher

„Podwójne wcielenie” to film bez wątpienia ładny. Finałowa scena z użyciem krwawych efektów specjalnych robi wrażenie, w tle przygrywa piękna muzyka Jana A. P. Kaczmarka, w całość jest niezwykle nastrojowa i estetycznie sfotografowana. Gorzej, że seans zaczyna się dłużyć już po dziesięciu minutach, a całość szybko przestaje być intrygująca i staje się pretensjonalna.
Oprócz Drew Barrymore, która bez wątpienia miała być gwiazdą tego filmu występują tu jeszcze m.in. znany z serialu „Skandal” George Newbern, Dennis Christopher czyli Eric z „Zamroczenia”, Leslie Hope, czyli Teri Bauer z serialu „24 godziny” oraz – w malutkiej roli – wspaniała jak zawsze Sally Kellerman, nominowana w latach 70. do Oscara za rolę w filmowym „MASH”.