"Doktor Caligari", reż. Stephen Sayadian, rok prod. 1989, plakat

„Doktor Caligari”. Jazda bez trzymanki

„Doktor Caligari” to zakurzona perła. Tak bardzo pokryta pyłem, że dziś niewiele osób pamięta o filmie Stephena Sayadiana: zręcznego twórcy kina porno, który pod koniec lat 80. porwał się na kontynuację „Gabinetu doktora Caligari”, niemieckiego filmu niemego z 1920 r.

W oryginale szalony Doktor Caligari popełnia morderstwa wysługując się lunatykiem Cezarem, a główny bohater próbuje odkryć prawdę o podejrzanym doktorze, a przy okazji pomóc swojej ukochanej Jane. W finale widzów raczkującego wówczas przemysłu filmowego czekał pierwszy wielki plot twist. A „Gabinet…” przeszedł do historii jako szczytowe osiągnięcie niemieckiego ekspresjonizmu, jeden z najważniejszych filmów w dziejach i dzieło sztuki.

Do dziś, już 102 lata po premierze, można się zachwycić pokręconym stylem filmu Roberta Wiene: celowym zaburzeniem perspektywy, składającą się z ostrych kształtów scenografią, dziwacznymi kształtami w tle, co doskonale oddało surrealizm tej historii i stworzyło w niej klimat obłędu.
Amerykanie już raz porwali się na „Gabinet doktora Caligari”. W latach 60., w duchu „Psychozy”, zrealizowali remake filmu Wiene, był on jednak całkiem pozbawiony polotu.

„Doktor Caligari”, 1989 r., reż. Stephen Sayadian

Sequel w reżyserii Stephena Sayadiana to nie film klasy B, jak można by się spodziewać po plakacie. To awangardowe kino artystyczne: przestylizowane, teatralne i chwilami niezrozumiałe. Choć zrealizowane w estetyce taniego kina, z aktorami kojarzonymi z produkcji klasy B i erotyków, ma w sobie jakąś szlachetność. Po części wynika ona zapewne z wizualnej warstwy: „Doktor Caligari” to film zachwycający campową, pomysłową scenografią, dziwacznymi pomysłami, kostiumami i kadrami.

Historia jest tu oczywiście pretekstowa. Pewna żona, piękna pani Van Houten (znana z serii „Nienazwane” kaskaderka Laura Albert) jest nimfomanką. Prześladują ją plastyczne fantazje erotyczne, a jej zmartwiony mąż postanawia oddać ją w ręce Doktor Caligari, wnuczki tego z filmu z 1920 r. Chłodna pani doktor pali papierosy patrząc prosto w oko kamery i stosuje nietuzinkowe metody: otóż dokonuje transfuzji płynów mózgowych pomiędzy pacjentami. Partnerem pani Van Houten w tej wymianie będzie seryjny morderca, co doprowadzi do licznych komplikacji.

„Doktor Caligari”, 1989 r., reż. Stephen Sayadian

Oglądanie „Doktora Caligari” bywa męczące. Kolory i iluzje optyczne atakują niemal z każdego kadru tego filmu, zwroty akcji nie zwalniają nawet na chwilę, a kilka pomysłów Sayadiana to pretensjonalne próby by „Doktora…” wynieść na nieco wyższy poziom. „Doktor Caligari” miał premierę na festiwalu filmowym w Toronto. Produkcja nie rzuciła krytyków na kolana, ponad 30 lat po premierze film jest jednak kultowym klasykiem, często prezentowanym w czasie nocnych pokazów na całym świecie.

W szaloną lekarkę z fantazją wcieliła się Madeleine Reynal, dla której była to jedna z zaledwie dwóch ról filmowych. Najbardziej dziś rozpoznawalnym członkiem obsady jest Stephen Quadros, niegdyś aktor kina klasy B, w USA dziś jednak znany jako prezenter telewizyjny relacjonujący wydarzenia związane ze sportami walki.