"Ludzie cienia", reż. Timothy Bond, rok prod. 1997, wydanie blu ray

„Ludzie cienia”. Prawie jak „Faceci w czerni”

Praktyka by przed premierami wielkobudżetowych filmów wypuszczać ich tańsze – hehe – zamienniki – ma długą historię i uskuteczniana była na wiele lat przed powstaniem studia „The Asylum”. Jednym z chlubnych przykładów z lat 90. są „Ludzie cienia” Timothy’ego Bonda, telewizyjne, tanie dzieło, które miało w widzach wywoływać skojarzenia z serialem „Z Archiwum X” i pierwszymi „Facetami w czerni”. .

Nie tylko tematyką, o której za chwilę, ale też projektem plakatu i hasłem reklamowym („Prawda gdzieś tam jest, ale oni także”). „Ludzie cienia” czerpią z teorii spiskowych, tabloidowych doniesień o zjawiskach nadprzyrodzonych, historii nieszczęśników porwanych przez UFO i tradycji kina telewizyjnego, które opowieści sci-fi podaje raczej w konwencjonalny sposób.

Główne role grają tu Eric Roberts i Sherilyn Fenn. On to aktor nominowany w latach 80. do Oscara (za „Uciekający pociąg”), ona – gwiazda „Miasteczka Twin Peaks”, która po serialu Lyncha nie mogła sobie znaleźć miejsca w Hollywood. Tutaj wcielają się w nudne małżeństwo Wilsonów.

Bob Wilson ciągnie swoją żonę Dez i syna Andy’ego w góry, w które często jeździł ze swoim ojcem. W czasie wycieczki Wilsonowie napotykają UFO, które początkowo biorą za odrzutowiec amerykańskich sił powietrznych. Rzecz jasna, widzieli jednak kosmitów i od tego spotkania ich życie zamienia się w koszmar. Nie dość, że sami zmieniają się w kłębki nerwów, to jeszcze zaczynają ich nachodzić tzw. „Faceci w czerni”, pracownicy rządowi wysyłani zawsze tam, gdzie doszło do bliskich spotkań z pozaziemskimi istotami. Agenci nękają Wilsonów, aż w końcu rodzina postanawia szukać pomocy u Stana Millsa (gra go Dean Stockwell), speca od UFO, który od lat stara się odkryć prawdziwą tożsamość Facetów w czerni.

Bardzo to wszystko oczywiste i bezbarwne. Budżetu nie starczyło na klimatyczne sceny (pewnie cały poszedł na całkiem znane nazwiska w obsadzie), charakteryzacja i efekty specjalne pozostawiają wiele do życzenia, w kosmici wyglądają dość przaśnie. Rozwiązanie zagadki Facetów w czerni też jest na tyle oczywiste, że nie wywołuje emocji, ani niepokoju, jaki towarzyszył zawsze choćby opowiadających o UFO odcinkom „Z Archiwum X”. Nie ma tu nic do oglądania, krótko mówiąc. Proszę się rozejść.