Władca życzeń 2, fot. Artisan Entertainment

„Władca życzeń 2”. Zmarnowane 90 minut

Rozważam nawet ubieganie się o odszkodowanie za stratę czasu. „Władca życzeń 2” to jeden z tych marnych sequeli hitowych horrorów lat 90. („Candyman”, „Wstrząsy”), które odbiegają od oryginału tak bardzo, że właściwie pozostawiają niesmak. „Władca życzeń”, o którym niedawno pisałam, był filmem zabawnym, przemyślanym i miejscami nawet – oryginalnym. Druga część to popłuczyny i osobiście bardzo współczuję aktorom, którzy w nim zagrali, musieli wypowiadać idiotyczne kwestie i snują się po planie filmowym, jakby chcieli już być w domu.

Władca życzeń 2, fot. Artisan Entertainment

Ponieważ „Władca życzeń” skończył się tak, że w kolejnej części można opowiadać niezależną historię, scenarzyści tak właśnie postanowili zrobić. Magiczny kamień, w którym mieszka Dżin znajduje się w starożytnym posągu, który z kolei – stoi w muzeum. W czasie napadu piękna złodziejka Morgana budzi mroczną kreaturę, demonicznego Dżina, a on znowu rusza do akcji. Musi spełnić 1001 życzeń, zanim spełni trzy życzenia Morgany. A kiedy ona wypowie słowa ostatniego życzenia, świat pogrąży się w nicości, a Dżiny zapanują nad ludźmi.

Władca życzeń 2, fot. Artisan Entertainment

Nie mogę napisać, żeby pierwszy „Władca życzeń” wyróżniał się wyrafinowanym humorem. Ale dwójka jest miejscami prostacka (scena z adwokatem w więzieniu!), choć zwykle jednak tylko głupawa. Pomysł, żeby Dżin trafił do więzienia i tam spełniał życzenia przestępców jest całkiem fajny. Zmarnowano jednak jego potencjał. Nie wspomnę już nawet o kiepskich efektach specjalnych, które sprawiają, że makabra, która w założeniu ma budzić co najmniej odrazę widza, tutaj – budzi pusty śmiech.

Władca życzeń 2, fot. Artisan Entertainment

W pierwszej części widzowie dostali ciekawą bohaterkę z charakterem. Morgana w „dwójce” zachowuje się irracjonalnie, a jej rola sprowadza się do histerycznego chodzenia do kościoła (gdzie uwodzi księdza, mężczyznę ze swojej przeszłości, który pomoże jej walczyć z Dżinem) i przewracania się z boku na bok po mokrej od potu pościeli. Nie wiem, jak udało jej się przechytrzyć Dżina, ale nie najlepiej to o nim świadczy. Może ponowne uwięzienie w magicznym opalu obniżyło mu IQ?

Władca życzeń 2, fot. Artisan Entertainment

Andre Divoff wrócił jako Władca życzeń, ale scenariusz zrobił z niego karykaturę Dżina z pierwszej części. Uśmiecha się psychopatycznie, czasami rzuci suchym żartem, ale brakuje mu charyzmy, której miał przecież na pęczki w „jedynce”. Holly Fields, była dziewczyna Corey’a Haima nie dotrzymuje mu kroku i w każdej scenie wypada irytująco. Jej ukochany, ojciec Gregory (Paul Johansson) dość szybko zapomina o ślubach czystości, więc jesteśmy jeszcze zmuszeni obejrzeć drętwą scenę miłosną.

Reżyser, Jack Sholder sam po latach przyznaje, że „Władca życzeń 2” nie jest najlepszym filmem. Na koncie ma m.in. „Ukrytego” i „Koszmar z ulicy Wiązów 2”, zrobił też „Renegatów” z Estevezem. „Władca życzeń 2” to z pewnością jedna z najsłabszych pozycji w jego dorobku. Zresztą, co można powiedzieć o filmie, który ma 0 proc. pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes?