„Kowboje przestrzeni”. Film, który skończył karierę Stuarta Gordona

„Gwiezdne wojny” zmiksowane z „Predatorem” i polane campowym sosem? W pewnym sensie. „Kowboje przestrzeni” to film, który odniósłby wielki sukces w latach 80. Powstał jednak w innej dekadzie i spotkał się z niezrozumieniem. Dziełko wyreżyserował Stuart Gordon, wizjoner kina VHS, twórca kultowych dzieł, m.in. „Reanimatora”, „Fortecy” i „Zza światów”.

Gordon „Kowbojów przestrzeni” zrobił tuż po wypuszczonym jedynie na rynek wideo „Potworze na zamku”. Scenariusz napisał wspólnie z Tedem Mannem, który pracował m.in. przy serialach „Nowojorscy gliniarze” i „Deadwood”.

SPACE TRUCKERS, from left: Stephen Dorff, Debi Mazar, Dennis Hopper, 1996, © TriPictures

Gordon chciał wyreżyserować swoje „Gwiezdne wojny”. Takie na miarę kina klasy B. W rolach głównych obsadził Stephena Dorffa, który w pierwszej połowie lat 90. miał zadatki na gwiazdę, Dennisa Hoppera, który zawsze nią był i Debi Mazar, która zawsze bardzo chciała.

Dorff miał dobrą passę mniej więcej do 1996 roku. Grywał młodych-gniewnych (np. w „Cholernym świecie”), zdradzał Alicię Silverstone w teledysku Aerosmith, miał nawet zagrać Jacka w „Titanicu”, ale z roli zrezygnował. Zastąpił go Leonardo DiCaprio, a reszta to historia. Ciekawe jak Dorff się czuł, kiedy okazało się, że „Titanic” okazał się wielkim sukcesem, a dla DiCaprio rola Jacka stała się trampoliną do sławy. Pewnie niezbyt dobrze.

SPACE TRUCKERS, Charles Dance (back to camera), Debi Mazar (handcuffed), 1996, © TriPictures

Debi Mazar ma oryginalną urodę, ale zwykle występowała jedynie na drugim planie. Jej najbardziej rozpoznawalną rolą jest ta w „Batman Forever”. Nie miała tam zbyt wiele do grania, wyginała się po prostu na prawo i lewo w towarzystwie Drew Barrymore.

W „Kowbojach przestrzeni” zagrała jedną z nielicznych pierwszoplanowych ról w karierze. Dennis Hopper, aktor legenda w latach 90. podjął za to kilka fatalnych decyzji aktorskich i zagrał np. w „Super Mario Bros”, „Speed: Niebezpieczna prędkość” i „Wodnym świecie”. Widocznie uznał, że nie upadnie już niżej i zaryzykował występując w „Kowbojach przestrzeni”, którzy okazali się znacznie lepszymi filmami niż pozostałe z wymienionych, choć jest to rzecz jasna dyskusyjne. Pewnie niektórzy spodziewali się więcej po aktorze, który stworzył tak doskonałą kreację w „Czasie Apokalipsy”.

SPACE TRUCKERS, from left: Stephen Dorff, Dennis Hopper, 1996, © TriPictures

„Kowboje przestrzeni” pachną campem. W pstrokatym, kiczowatym świecie Gordona nie ma miejsca na głębokie dylematy. John Canyon (Hopper) to jeden z nielicznych, niezależnych kosmicznych przewoźników. Czasy są ciężkie, więc Canyon wraz z załogą postanawia przetransportować podejrzany ładunek na Ziemię. Myśli, że wiezie seks-lalki. Okazuje się jednak, że to śmiercionośne cyborgi. Towarzyszą mu kelnerka Cindy i cwaniak Mike.

A depczą po piętach niemal wszyscy w galaktyce. Sporo w filmie Gordona szowinizmu, wiele niedorzeczności. Ale nie da się ukryć, że „Kowboje przestrzeni” mają w sobie bezpretensjonalny urok. W dodatku, jak to u Gordona, zobaczycie w tym filmie sporo znajomych twarzy. Barbara Crampton gra tu matkę Cindy, a Charles Dance – naczelną kanalię.

Film Gordona spotkał się z dość chłodnym przyjęciem i krytyką. Kosztował 25 milionów dolarów, a przyniósł producentom jedynie niewiele ponad 1,5 miliona. Dla Gordona, który nigdy nie był królem wysokobudżetowego kina był to spory cios – Hollywood nie dało mu już szansy na to, by się zrehabilitował. Szkoda.