Nieśmiertelny II: Nowe życie, 1991, plakat filmu, fot. Interstar

„Nieśmiertelny II: Nowe życie”. Najgorszy sequel w historii

Scenariusz drugiej części „Nieśmiertelnego” nie podobał się ani reżyserowi, Russelowi Mulcahy, ani – co jeszcze smutniejsze – grającym w „Nieśmiertelnym II: Nowe życie” aktorom. Christopher Lambert po przeczytaniu skryptu chciał wycofać się z projektu, ale niestety – podpisał kontrakt na kolejne filmy o krewkim szkockim góralu, który nie może umrzeć.

Grający Generała Katanę Michael Ironside z właściwą sobie delikatnością wspomniał w jednym z wywiadów, że scenariusz sequela kultowego filmu z lat 80. wyglądał tak, „jakby napisał go trzynastolatek”. – Żadnemu z nas się nie podobał. Zagraliśmy dla kasy. Był infantylny, ale nigdy nie grałem barbarzyńcy z mieczem, więc pomyślałem: czemu nie? To miał być mój pierwszy naprawdę zły bohater. Stwierdziłem, że skoro mam grać w tym gównianym filmie, to mogę równie dobrze nieźle się bawić. I chyba mi się udało – opowiada Ironside. – Całe to moje przewracanie oczami i pieniactwo to świadomy wybór. Uznałem, że skoro już mam być częścią gówna, to chociaż będę jego najbardziej godną zapamiętania częścią.

HIGHLANDER II: THE QUICKENING, from left: Sean Connery, Christopher Lambert, 1991. ©Interstar

Christopher Lambert w wywiadzie, który z nim przeprowadziłam, wspomina, że przed pierwszymi pokazami ostrzegał widzów, że jeśli spodziewają się sequelu „Nieśmiertelnego” to powinni czym prędzej wyjść z kina. – Mówiłem im, że to zupełnie inny film, że z pierwszą częścią nie ma nic wspólnego – opowiada. I dodaje, że producenci kazali mu siedzieć cicho. Russell Mulcahy, reżyser pierwszego „Nieśmiertelnego”, był tak wstrząśnięty tym, co dzieje się na ekranie, że wyszedł z kina po 15 minutach seansu „Nieśmiertelnego II”. Tak bardzo nie podobała mu się wersja kinowa, że chciał, aby zamiast niego podpisany pod filmem został nieistniejący reżyser, Alan Smithee, który przygarnia wszystkie monstra przemysłu filmowego. Ostatecznie jednak to Mulcahy wziął odpowiedzialność za zepsucie jednego z najpiękniejszych uniwersów filmowych lat 80. Sfrustrowany reżyser, aby ratować reputację i pamięć po pierwszej części filmu, w 1995 roku wypuścił do dystrybucji reżyserską wersję „Nieśmiertelnego II: Nowego życia”, która powszechnie nazywana jest „Renegade”. I choć sequel „Nieśmiertelnego” w tej wersji nadal nie jest najlepszym filmem, to nie da się ukryć, że o niebo lepszym od oryginału.

HIGHLANDER II: THE QUICKENING, Sean Connery, 1991, © Interstar

Nawet najwierniejsi fani „Nieśmiertelnego” mogą mieć problem ze zrozumieniem fabuły drugiej części. Po tym, jak w finale oryginału Connor zdobył nagrodę i szansę na normalne życie, postanawia resztę swego życia spędzić z poznaną w części pierwszej Brendą. Jednak w roku 1994 warstwa ozonowa ziemi zaczyna zanikać, a miliony ludzi giną wskutek poparzenia zbyt silnym światłem słonecznym, a jedną z ofiar efektu cieplarnianego jest Brenda. W chwili śmierci wymusza na Connorze obietnicę, że zrobi coś z dziurą ozonową i ocali ludzkość. Musiała bardzo wierzyć w swojego męża.

Okazało się, że słusznie, bo w 1999 roku Connor, niegdyś szkocki góral i Nieśmiertelny, jest głową naukowego zespołu pracującego nad zbudowaniem tarczy osłaniającej ziemię przed promieniami słońca. Ale tarcza ma jeden skutek uboczny – świat pogrąża się w ciemności, co prowadzi do jego powolnej degradacji i utraty przez ludzkość nadziei, za co do odpowiedzialności przez obywateli pociągnięty zostaje MacLeod, niezbyt teraz popularny i – co tu dużo kryć – stary.

HIGHLANDER II: THE QUICKENING, from left: Virginia Madsen, Christopher Lambert, 1991, © Interstar

Akcja znowu skacze w przyszłość, tym razem do roku 2024. MacLeod czeka na rychłą śmierć (wraz z widzami), ale niestety spotka go gorzkie rozczarowanie. Za namową zdekapitowanego w części pierwszej, a teraz cudownie ożywionego Ramireza (Sean Connery, który pojawia się w filmie na krótko), Connor przypomina sobie nagle, że w sumie to wcale nie urodził się w szkockiej wiosce, ale na planecie Zeist, z której przybył na ziemię, a tak w ogóle, to był częścią rebelii wznieconej przeciwko Generałowi Katanie (karykaturalny Michael Ironside).

Po tych rewelacjach Connor znowu jest młody i pełen sił – pozbawi nawet głów dwóch dryblasów, którzy wpadli na idiotyczny pomysł, aby go napaść i zabić. Na scenę wejdzie też młoda dziewczyna – aktywistka, która odkryła, ze warstwa ozonowa sama się odnowiła i że tarcza nie jest wcale potrzebna. Natomiast Generał Katana postanawia dołączyć do wszystkich, którzy nagle ożywają albo stają się znowu młodzi, bo w sumie dlaczego ma go ominąć dobra zabawa.

HIGHLANDER II: THE QUICKENING, standing from left: Christopher Lambert, Sean Connery, 1991, © Interstar

Jeśli zastanawiacie się, dlaczego „Nieśmiertelny II: Nowe życie” był dla fanów oryginału takim rozczarowaniem, to odpowiedź jest jedna: nie miał nic wspólnego z oryginałem. Scenariusz Petera Bellwooda, który pracował też nad scenariuszem części pierwszej zdaje się ignorować fakty, psychologię i mitologię przedstawioną nam w filmie z 1986 roku. Nic dziwnego, że fani franczyzy postanowili zignorować „dwójkę” i udawać, że nigdy nie powstała, a za kontynuację „Nieśmiertelnego” uważają część III, która też pozostawia niestety wiele do życzenia. Wyczuł to najwyraźniej Clancy Brown, który nie chciał powtarzać swojej roli Kurgana. Podobną dalekowzrocznością nie wykazał się jednak Connery, który czuł się chyba winny, że wystąpił w czymś tak złym. Za dziewięć dni zdjęciowych zainkasował zawrotną kwotę 3,5 miliona dolarów, którą w całości przekazał na cele dobroczynne.

Nieśmiertelny II: Nowe życie, 1991, fot. Highlander Productions Limited

„Nieśmiertelny II: Nowe życie” to policzek dla fanów oryginału, dziecinny film z niedorzeczną fabułą i przerysowanym czarnym charakterem, który wywołuje ciarki zażenowania na plecach. Nie da się jednak ukryć, że film jest wizualnie ładny i przypomina nieco „Łowcę androidów”, choć tylko pod względem plastycznym. 30 milionów dolarów budżetu nie poszło w błoto, ale producenci i tak nie mogli poklepywać się po plecach na bankietach, bo film przyniósł skromny dochód 15 milionów dolarów. Nie wspominając o naprawdę złych recenzjach, w których spece nazywali „Nieśmiertelnego II: Nowe życie” jednym z najgorszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały.

Oprócz Lamberta, Connery’ego i Ironside’a, w filmie zagrała też piękna Virginia Madsen, gwiazda „Diuny” i „Candymana”, aktorka nominowana w 2004 do Oscara za rolę w filmie „Bezdroża”. Madsen starała się o rolę Heather w części pierwszej, w drugiej zagrała podobno tylko po to, by wystąpić u boku Connery’ego i jechać do Argentyny, gdzie kręcono zdjęcia. Sam Connery został potem oskarżony o molestowanie seksualne przez asystentkę reżysera, a Lambert stracił wszystkie pieniądze, które zarobił na tej aktorskiej torturze. Oszukał go fałszywy argentyński biznesmen, który namówił aktora do tego, aby wpakował całą kasę w intratny biznes. Legendarne były też jego eskapady do nocnych klubów i dyskotek w Buenos Aires, przez które nie był w stanie grać, bo cierpiał na chronicznego kaca. Na tego moralnego cierpi do dziś, 27 lat po premierze.

Aby jakoś stłumić niesmak po premierze, producenci wpadli na pomysł, że uratują franczyzę robiąc serial. Lambert początkowo odmówił, bo nie chciał przenosić się do telewizji. W końcu jednak ugiął się i wystąpił w pilocie serii, w którym oddaje pałeczkę Adrianowi Paulowi – ten przez niemal siedem lat wcielał się w Duncana, kuzyna Connora, który podobnie jak on naznaczony jest piętnem nieśmiertelności. Serial ma wielu wiernych fanów i do dziś pozostaje intrygującą, telewizyjną produkcją, która ustępuje jedynie części pierwszej „Nieśmiertelnego”, a przewyższa wszystkie nieporadne sequele.