„Człowiek rakieta”. Niedoceniony superbohater, niedoceniony film

W pierwszej połowie lat 90. Hollywood wypluło z siebie kilka filmów superbohaterskich, które nie zdobyły należnego sobie uznania. Jednym z nich był „Człowiek ciemności” Sama Raimi, drugim „Cień”, w którym nietypową rolę superbohatera zagrał Alec Baldwin. A trzecim jest właśnie „Człowiek rakieta” Joe Johnstona, późniejszego reżysera pierwszego marvelowskiego „Kapitana Ameryki” i „Jumanji”. „Człowiek rakieta” to ekranizacja komiksu z lat 80., a dokładnie z 1982 r. Hollywood kupiło prawa do jego sfilmowania już rok później, choć niemal dekadę zajęło Fabryce Snów rozpoczęcie produkcji. Zajęła się nią wytwórnia Disneya, a konkretnie jej gałąź zajmująca się bardziej „dorosłymi” filmami, czyli Touchstone Pictures.

THE ROCKETEER, Jennifer Connelly, Billy Campbell, 1991, (c)Walt Disney

Początkowo „Człowiek rakieta” planowany był jako produkcja czarno-biała, składająca hołd filmowym serialom przygodowym z lat 40. W latach 80. żadne duże studio nie było zainteresowane projektem, dopiero lata 90. przyniosły zmianę, głównie dlatego, że komercyjny i artystyczny sukces odniosły filmy o Batmanie Tima Burtona. W scenariuszu Danny’ego Bilsona i Paula De Meo pojawiły się też zmiany, które miały uczynić film bardziej familijnym. Na przykład dziewczyna głównego bohatera, która w komiksie wzorowana była na słynnej Bettie Page, z pozującej nago modelki transformowała w początkującą aktorkę. Aby uniknąć skojarzeń z kontrowersyjną Page, zmieniono jej też imię na swojską Jenny.

THE ROCKETEER, Billy Campbell, Alan Arkin, 1991, (c)Walt Disney Pictures

Producenci chcieli, aby głównego bohatera, zawadiackiego pilota, Cliffa Secorda zagrał Johnny Depp. Do tej roli rozpatrywano też Emilio Esteveza, Kevina Costnera i Kurta Russela. Joe Johnston wolał jednak postawić na nikomu bliżej nieznanego wówczas Billa Campbella, który nie tylko przypominał komiksowego Secorda fizycznie, ale też wyglądał jak aktor złotej ery Hollywood, choć w 1990 r., kiedy to ruszyła produkcja filmu, na koncie miał głownie telewizyjne role, m.in. w „Dynastii”. Jego ukochaną mogła zagrać Sherilyn Fenn, wyścig po rolę Jenny wygrała jednak Jennifer Connelly, wówczas jedna ze wschodzących gwiazd Hollywood, z rolami w „Labiryncie” i „Dawno temu w Ameryce” na koncie. Do obsady dołączyli też Timothy „James Bond” Dalton, Alan Arkin i Paul Sorvino.

THE ROCKETEER, Jennifer Connelly, Billy Campbell, 1991, (c)Walt Disney

Akcja filmu zaczyna się w końcu lat 30., tuż przed wybuchem II wojny światowej. Grupa gangsterów kradnie najnowszy wynalazek słynnego wizjonera Howarda Hughesa, rakietowy plecak, który w wyniku wypadku na pobliskim lotnisku trafia w ręce pilota-kaskadera, Cliffa Secorda. Rakietowy plecak pozwala Cecordowi zabłysnąć w mediach, okazuje się jednak, że niesie ze sobą też kłopoty. Wynalazkiem interesują się bowiem nie tylko gangsterzy, ale też rząd USA i naziści. W dodatku dziewczyna Secorda, piękna Jenny, odpiera zaloty słynnego gwiazdora, który również jest zainteresowany plecakiem. W sekrecie bowiem jest nazistowskim agentem.

THE ROCKETEER, Billy Campbell, 1991, (c)Walt Disney Pictures

Fabuła „Człowieka rakiety” przywodzi na myśl pełne wdzięku czarno-białe filmy przygodowe, w których bohaterowie byli albo źli, albo szlachetni,  a dylematy moralne były raczej proste do rozwiązania. „Człowiek rakieta” to nie tylko emocjonujące kino, ale też popis speców od efektów specjalnych i dobra aktorska robota. Connelly i Campbell świetnie się odnajdują w klimacie kina lat 50., a Dalton przechodzi sam siebie jako karykaturalny czarny charakter. Szkoda tylko, że w 1991 r. nie docenili tego widzowie, bo film Johnstona okazał się finansową klapą mimo niezłych recenzji. Przy budżecie 40 mln dolarów przyniósł Disneyowi jedynie nieco ponad 46 mln, co pogrzebało nadzieje twórców na kolejne filmy z „Człowiekiem rakietą” w roli głównej.

„Człowieka rakietę” doceniło też jury Saturnów przyznając mu kilka nominacji, skończyło się jednak jedynie na statuetce za najlepsze kostiumy. Film Johnstona nie miał szczęścia, w 1991 r. przyszło mu konkurować w kinach m.in. z hitem wszech czasów „Robin Hoodem: Księciem złodziei”. W pojedynku z Costnerem Campbell nie miał szans. W 2016 roku Disney zapowiedział jednak, że jest zainteresowany wyprodukowaniem nowej wersji „Człowieka rakiety”. Czy jest sens? Oryginał wcale się nie zestarzał.