„Willow”. 30 lat temu powstał najlepszy film fantasy lat 80.

George Lucas podobno napisał „Willow” specjalnie dla Warwicka Davisa, którego poznał na planie „Gwiezdnych wojen: Część VI – Powrót Jedi” jeszcze w 1983 roku. Był jednak zbyt zajęty przygodami Hana Solo i Luke’a Skywalkera, a potem Indiany Jonesa, aby zająć się „Willow” jak należy.

Tak naprawdę pomysł na film fantasy w stylu „Władcy pierścieni” przyszedł mu do głowy jeszcze w latach 70., ale zdawał sobie sprawę, że efekty specjalne, którymi wówczas dysponował przemysł filmowy, nie pozwolą mu w pełni zrealizować brawurowej wizji. Kiedy poznał Warwicka Davisa na planie epizodu VI „Gwiezdnych wojen”, wiedział już że 12-letni wówczas Davis to bohater jego najnowszego filmu. Musiał po prostu poczekać na przełom w tworzeniu efektów specjalnych. Ten przełom nazywał się „morfing” i pozwalał na stworzenie płynnej animacji ukazującej przekształcenie np. kozy we wronę, czy Vala Kilmera w wieprzka.

Lucas zaproponował reżyserię „Willow” Ronowi Howardowi, który miał już wówczas na koncie „Plusk” z Tomem Hanksem i „Kokon” z Jessicą Tandy. 34-letni Howard zrezygnował z reżyserii drugiej części tego ostatniego, aby skupić się na „Willow”. Bardzo chciał nakręcić film fantasy i czekał na okazję, która nadarzyła się w 1987 roku, gdy Lucas oddał w jego ręce swoją opowieść o dzielnym karle. Dziś Howard ma na koncie dwie nominacje do Oscara i dwie statuetki (obie za „Piękny umysł”).

WILLOW, Joanne Whalley, 1988. ©MGM

Fabuła „Willow” to klasyczna opowieść o walce dobra ze złem. Przepowiednia głosi, że zła królowa Bavmorda zostanie pokonana przez małą księżniczkę z dziwnym znamieniem na ramieniu. Jak rozwiązać problem i ocalić władzę? To proste – zabić wszystkie nowo narodzone dzieci płci żeńskiej w Królestwie. Pewna akuszerka lituje się nad dziewczynką z tajemniczym znakiem na ramieniu, wykrada niemowlę i ucieka. Ścigana przez piekielne ogary Bavmordy ginie, ale w ostatnim  odruchu – ratuje księżniczkę puszczając ją w koszu z nurtem rzeki.

WILLOW, Joanne Whalley, Val Kilmer, Warwick Davis, 1988, (c) MGM

Koszyk z niemowlęciem płynie do krainy Nelwynów i tam znajduje go Willow – karzeł, który pragnie zostać wielkim czarnoksiężnikiem. Brakuje mu jednak wiary we własne umiejętności. Nieufny wobec siebie, pozwala, aby pomiatali nim silniejsi i bardziej bezwzględni. I nawet nie śni mu się, że mógłby być bohaterem. Szybko jednak okaże się, że drzemie w nim wielka odwaga i że jedynie on może nie tylko uratować księżniczkę, ale i pokonać okrutną Bavmordę oraz ocalić wyjałowione wojną królestwo.

Najpierw jednak misja Willow sprowadzi się do oddania dziecka ludziom, którzy mieszkają w sąsiedniej krainie. Naiwnie odda księżniczkę pierwszemu napotkanemu tam człowiekowi, którego sytuacja powinna dać Willow do myślenia – siedzi on bowiem w klatce, pozostawiony na pastwę kruków. Tak właśnie Willow poznaje Madmartigana, „największego wojownika, jaki chodził po ziemi”.

WILLOW, Val Kilmer, 1988, (c) MGM

W pierwszym scenariuszu przeszłość Madmartigana nie była tak tajemnicza, jak w jego ostatecznej wersji. Madmartigan Howarda jest rycerzem, który stracił honor, ale nie wiadomo dokładnie, czym się naraził. W pierwotnym skrypcie okazywało się, że zszargał dobre imię swojej rodziny wdając się w romans, a kiedy miał okazję oczyścić swój honor w bitwie zwyczajnie zdezerterował.

Wiedząc to, łatwiej zrozumieć, dlaczego jego najlepszy przyjaciel Air robi w filmie miny, jakby było mu na przemian niedobrze i słabo i od czasu do czasu przebąkuje o hańbie, jaką Madmartigan okrył siebie i jego.

Madmartigana, uroczego cwaniaka, notorycznego kłamcę, kobieciarza i samoluba, zagrał 29-letni wówczas Val Kilmer. W filmie powiewał czarnymi jak smoła włosami i stworzył jednego z ciekawszych bohaterów w kinie fantasy. A na planie uwodził grającą złą wojowniczkę Sorshę Joanne Whalley.

Skutecznie, bo wkrótce została jego żoną, choć nie na długo – rozwiedli się drąc koty kilka lat później. O rolę Madmartigana starał się zresztą początkowo John Cusack, który twierdzi, że przegrana w castingu to jedna z jego największych życiowych porażek.

Warwick Davis miał 17 lat, kiedy grał Willow, ojca rodziny, niechętnego bohatera. Choć wcielał się w tytułową, główną rolę, jego nazwisko pojawia się w napisach początkowych dopiero jako trzecie – tuż za Kilmerem i Whalley. W 1988 roku miał na koncie role w pięciu filmach i w większości z nich występował pod skomplikowaną charakteryzacją.

Kilmer był nieco bardziej doświadczony – zagrał już w kultowej komedii „Ściśle tajne” i hitowym „Top Gun” u boku Toma Cruise’a.

Doświadczoną aktorką była też  Joanne Whalley, czyli księżniczka Sorsha. Choć miała dopiero 24 lata, zagrała już w kilkunastu filmach, m.in. „Ścianie”, „Tańcu z nieznajomym” i „Dobrym ojcu”.

Największą gwiazdą „Willow” była jednak w 1988 roku  Jean Marsh – aktorska-weteranka, która grała w m.in. „Kleopatrze” (z Liz Taylor) i wojennym filmie „Orzeł wylądował”. Zostanie jednak zapamiętana na zawsze jako Bavmorda. I pewnie może czuć się odpowiedzialna za wiele dziecięcych, nieprzespanych nocy.

„Willow” był finansową klapą. Pokazywany w Cannes film nie spodobał się krytykom i nie przypadł do gustu widzom. Marzenia Lucasa o kolejnej serii filmowej sygnowanej jego nazwiskiem legły w gruzach. Film Howarda zdobył dwie nominacje do Oscara w kategoriach czysto technicznych, ale w udziale przypadły mu też dwie nominacje do Złotych Malin, w tym niestety – za scenariusz.

Życie „Willow” rozkwitło dopiero w wypożyczalniach kaset VHS, gdzie widzowie wyrywali sobie kasety wideo z filmem Howarda sprawiając, że „Willow” z klapy finansowej stał się umiarkowanym sukcesem kasowym.

Dziś, po 30 latach od premiery, „Willow” jest filmem kultowym, oglądanym przez kolejne pokolenia młodych widzów, którzy uczą się dzięki niemu wiary w siebie i odwagi. Na amerykańskim rynku wydane zostały trzy książkowe kontynuacje filmu, które niestety nigdy nie zostały przetłumaczone na jeżyk polski.

WILLOW, Joanne Whalley, Val Kilmer, 1988

Od 30 lat Lucas i Howard podsycają plotki o sequelu „Willow” i choć do tej pory jeszcze nic z tego nie wyszło, reżyser w maju zapowiedział, że powstanie serialowa kontynuacja filmu, która opowie o losach księżniczki, której przeznaczeniem było pokonać okrutną Bavmordę.  W rozmowie z portalem comicbook.com Howard zaznaczył, że nie chce zdradzać zbyt wielu szczegółów. Zdradził jednak, że na pomysł nakręcenia sequela „Willow” wpadł w czasie pracy nad filmem „Han Solo: Gwiezdne wojny – historie”. Zawadiacki Solo przypomniał  reżyserowi o granym przez Kilmera Madmartiganie.


Dla mnie „Willow” zawsze pozostanie jednym z najważniejszych filmów mojego dzieciństwa, pierwszym, który obejrzałam na VHS i pierwszym, który tak naprawdę pobudził moją wyobraźnię. Nie muszę chyba dodawać, że genialny soundtrack Jamesa Hornera miał tu kolosalne znaczenie.