„Śmierć w słońcu”. Nietypowy duet, niezły film

W 1991 roku na ekrany kin weszła świetna komedia sensacyjna „Ciężka próba”. Nieco nieobliczalny, mało elastyczny detektyw o twarzy Jamesa Woodsa, użera się w niej z gwiazdorem filmowym z wdziękiem Michaela J. Foxa. Aktor chce nauczyć się rzemiosła gliniarza, a gliniarz – z powodów PR-owych musi ulec swoim szefom. Razem schwytają seryjnego mordercę, poskładają życie osobiste detektywa do kupy i reaktywują podupadającą karierę gwiazdora. Wszystko to polane jest sosem z czarnego humoru i licznych odniesień do popkultury i sprawiło, że „Ciężka próba” to jedna z ciekawszych komedii lat 90. i jeden z lepszych filmów kumpelskich.

Rok później, na półki wypożyczalni VHS trafił film z podobną fabułą. Nieco gorszy, z mniejszym budżetem, ale – zabawny, nieźle zagrany i autoironiczny. „Śmierć w słońcu” przeszła jednak bez echa, poniosła porażkę finansową i przepadła wśród innych filmów akcji pierwszej połowy lat 90. Niesłusznie. I nie chodzi tylko o to, że gra tu Michael Paré, jeden z moich ulubieńców.

Oprócz niego zresztą, występują tu m.in. Anthony Michael Hall i Deborah Moore, córka Rogera. W tym sympatycznym filmie w reżyserii Fritza Kierscha („Dzieci kukurydzy”) gwiazda kina, irytująco pyszałkowaty Tom Slade, ma przygotować się do nowej roli w filmie wojennym.

W tym celu jedzie do amerykańskiej bazy wojskowej na Dalekim Wschodzie, gdzie okręca sobie wokół palca wszystkich oprócz kapitana Paula Watkinsa. Watkins, na którego spadnie trening gwiazdy i opieka nad nią, najpierw będzie złośliwie wykorzystywał swoją wiedzę (np. każde Slade’owi robić pompki z klaśnięciem za plecami), a potem ruszy aktorowi na ratunek, gdy w czasie lotu bombowcem zostaną zestrzeleni na pustyni i wzięci do niewoli.

Paré rzadko ma okazję sprawdzenia się w repertuarze komediowym. I wielka szkoda, bo w „Śmierci w słońcu”, jako mrukliwy, sztywny służbista, który jest wiecznie na granicy wytrzymałości, naprawdę świetnie sobie radzi. Hall w roli Slade’a świetnie się bawi, wyśmiewa swój wizerunek wielkiej gwiazdy lat 80., która na początku lat 90. nieco już przygasła, przypomina też, że repertuar komediowy zawsze był jego domeną.

Sekwencje lotnicze i efekty specjalne prezentują się w najlepszym razie przyzwoicie, a dialogom czasami brakuje polotu, ale w ogólnym rozrachunku, „Śmierć w słońcu” to przyjemne zaskoczenie, które przypadnie do gustu nie tylko fanom Paré, ale też kina klasy B, kina akcji i komedii sensacyjnych. Jeśli oczywiście przymkną oko na pewne niedociągnięcia.