„Cyber-C.H.I.C.”. Jak Kathy Shower porzuciła rolę. I nikt się tym nie przejął

Jeśli odtwórczyni głównej roli i producentka wykonawcza filmu jednocześnie, postanawia nagle opuścić pokład, może to być znak, że nie wszystko na planie przebiega zgodnie z planem. Kathy Shower, Playmate „Playboya” i gwiazdka kina klasy B wystąpiła jednak w wystarczającej ilości gniotków ery VHS, aby wiedzieć, że film o tytule „Cyber-C.H.I.C.” na pewno nie ma aspiracji, aby walczyć z „Amadeuszem” o miejsce na liście najlepszych filmów w historii kina. Najwyraźniej jednak, nawet dla aktorki występującej w takich hitach jak „Aksamitne sny”, „Commando Squad” i „Dalsze przygody Tennessee Buck”, wielkość „Cyber-C.H.I.C.” okazała się nie do udźwignięcia.

fot. kadr z filmu

Twórcy filmu nie przejęli się jednak odejściem odtwórczyni głównej roli. Beztrosko zatrudnili kolejną aktorkę i wzorem Eda Wooda udawali, że Shower oraz jej następczyni, Jennifer Daly, są do siebie łudząco podobne. Nie są, i nawet burza tlenionych loków tego nie zmieni. Ale po kolei.
„Cyber-C.H.I.C.”, film znany też jako „Robo-C.H.I.C.” to dzieło Eda Hansena (montaż „9 i pół tygodnia”) oraz Jeffreya Mandela („Elfy”, „Firehead”), którzy nie tylko film wyreżyserowali – o ile można tak to nazwać – ale też napisali jego scenariusz.

fot. kadr z filmu

Pewien ekscentryczny naukowiec dokonuje przełomu. Tworzy robota o wyglądzie króliczka „Playboya”, inteligencji kartonu i sile Herkulesa. Szybko okazuje się, że moc Cyber-C.H.I.C. można wykorzystać do walki z przestępczością, zwłaszcza, że na horyzoncie pojawiły się bomby atomowe, terroryści i gang motocyklowy na dokładkę. W tle rozegra się trochę niemrawy wątek romansowy pomiędzy główną bohaterką, a niezbyt rozgarniętym reporterem.

Czasami filmy klasy B mają bezpretensjonalny urok. Nie udają, że są czymś więcej, niż mają do zaoferowania. Niestety „Cyber-C.H.I.C.”  jest kompletnie pozbawiona wdzięku. Shower za bardzo wzięła sobie do serca to, że gra robota. Jest sztywna, a momentami wręcz irytująca. I co najważniejsze – jej bohaterka nie budzi sympatii. Zamiana aktorek jest widoczna, bywa konfundująca, zwłaszcza, że na Daly peruka jasnych pukli prezentuje się jakoś dziwacznie, jakby była niedopasowana.

O efektach specjalnych nie ma co wspominać, film też niepotrzebnie trwa ponad 100 minut, podejrzewam, że gdyby trwał 80, byłby łatwiejszy do przetrawienia. Tymczasem twórcy mnożą wątki, niezręczne dialogi, sceny akcji, które budzą śmiech i….ciężko się to ogląda. To może być jeden z gorszych filmów klasy B, jakie widziałam. Najbardziej żenujące były dla mnie chyba sceny treningu bohaterki, która robiła fikołki w laboratorium, a jej trenerem był nieco obły naukowiec, który radośnie klaskał w dłonie za każdym razem, kiedy cyber-laska zrobiła coś elementarnego w świecie superbohaterów.

Film na półki wypożyczalni trafił latem 1990 roku i jak można się domyślić – nie wywołał poruszenia wśród widowni. Dopiero niedawno, po latach, wielbiciele kina kultowego docenili jego wątpliwy czar.

Oprócz Shower, która po roli cyber-laski wystąpiła w serii thrillerów erotycznych, w „Cyber-C.H.I.C.” grają m.in. Jennifer Daly, której kariera nigdy się nie rozpędziła, Phil Proctor („Amazonki z księżyca”) i oczywiście, Burt Ward, Robin z legendarnego serialu „Batman” z lat 60.