„Zjadacz węży III. Ramię sprawiedliwości”. Lorenzo na tropie gangu motocyklowego

Wciąż lepsze od tragicznej pierwszej części, ale dalekie od świetnego, pastiszowego charakteru „dwójki”. Finałowa część trylogii „Zjadacz węży” to nadal kawał przaśnego, nastawionego na akcję kina klasy B z czasów prosperity wypożyczalni VHS, z głosem Tomasza Knapika w tle. Lorenzo Lamas nieco stonował bycie cool, bije zarówno wyrośniętych ponad wszelką miarę członków gangów motocyklowych, jak i kobiety. 

kadr z filmu

Zaczyna się mocno. Jack „Żołnierz” Kelly przerywa napad na podrzędną jadłodajnię, ratuje ekspedientkę, rzuca monetą i patrząc rzezimieszkowi prosto w oczy – strzela mu w sam środek czoła. Nie wszystkim się to jednak podoba, a najmniej – szefowi Kelly’ego, który po raz kolejny odbiera swemu najlepszemu człowiekowi broń i odznakę.

Kelly, z sercem rozdartym poczuciem niesprawiedliwości odchodzi, ale nie będzie smutny zbyt długo, bo oto na horyzoncie pojawia się kolejna szlachetna misja. Na życzenie zrozpaczonych rodziców, były komandos z Wietnamu, świetny glina i szczęśliwy posiadacz twarzy Lorenzo Lamasa, pomści młodą dziewczynę, która została porwana i brutalnie wykorzystana przez gang motocyklowy. 

W pierwszej części sprawa była osobista. Banda mieszkających nad rzeką zwyrodnialców porwała Kelly’emu siostrę, a wcześniej – zamordowała jego rodziców. Choć oryginalny „Zjadacz węży” był nieporadny, kiepsko zrealizowany i nużący, to jednak fani taniego kina akcji zareagowali na niego na tyle entuzjastycznie, że powstała część druga – znacznie lepsza, zabawniejsza i pełna zabawy konwencją kina klasy B.

Lamas wyraźnie dobrze się bawił wygłaszając sardoniczne kwestie i tworząc jednego z najbardziej ikonicznych herosów ery VHS. Część trzecia trzyma poziom dwójki, ale pozostawia pewien niedosyt.

Nie chodzi o to, że jest pozbawiona humoru – wręcz przeciwnie. Widać jednak, że entuzjazm twórców nieco przygasł, a sam Lamas wydaje się już nieco zmęczony rolą Jacka Kally’ego, faceta, który zawsze stanie w obronie innych, nawet jeśli to ma zagwarantować mu butelkę rozbitą na głowie. 

Lorenzo Lamas pierwszym „Zjadaczem węży” zaczął swoją przygodę z kinem akcji. Premiera tego dzieła w reżyserii George’a Erschbamera, który zresztą odpowiada za całą trylogię,  miała miejsce w 1989 roku, a część trzecia na rynku pojawiła się w roku 1992.

Przez te trzy lata Lamas ugruntował swoją pozycję gwiazdy kina akcji rolami w takich hitach wypożyczalni jak „Decydujące uderzenie”, „Miasto śmierci” i „Miecz Aleksandra”. „Zjadacz węży 3” na pewno mu nie zaszkodził, ale też – nie popchnął kariery Lorenzo do przodu.