„Świat bez mężczyzn”. Film bez sensu

Phoenix jest cool. W jednej ze swoich pierwszych scen, ta jasnowłosa wojowniczka postapokaliptycznego pustkowia, chrupiąc jabłko trzyma na muszce przeciwniczkę, podrzuca owoc, w tym czasie wystrzeliwuje salwę z automatu, łapie jabłko i chrupie dalej.
Szkoda jednak, że film nie wykorzystuje jej potencjału. „Świat bez mężczyzn” to tanie, nudne, momentami niedorzeczne i siermiężne postapo, jakich pełno produkowano w latach 80. tuż po wielkim sukcesie „Mad Maxa”, a zwłaszcza – części drugiej serii George’a Millera.
Niektóre klony filmów o wojowniku szos były nawet całkiem oglądalne (np. „Świat oszalał”), większość jednak – całkiem bezczelnie i otwarcie pożyczała sobie znajome z „Mad Maxów” motywy i próbowała zarobić na fali sukcesu serii.
Reżyser „Świata bez mężczyzn” z 1988 r. to Roger Hayes, który jest też współautorem (wraz z Danem Rotblattem) scenariusza, a „Świat bez mężczyzn” to jedyna próba reżyserska w jego karierze. Hyes to przede wszystkim – operator filmowy, autor zdjęć i rzemieślnik. Na koncie ma m.in. pracę na planach takich filmów, jak „Eksperyment Filadelfia”, „Trancers II” i „Otwarty dom”.

Kobiety w świecie, który się kończy

„Świat bez mężczyzn” jest ponury i nieprzyjazny. Rządzą nim kobiece gangi, które terroryzuje zmutowana Matka Czcigodna, żeński odpowiednik Imperatora Palpatine’a, ale z mocno ograniczonym budżetem. To właśnie ona odpowiada za całkowite wyginięcie mężczyzn i genetyczne modyfikacje żyjących na pustkowiach kobiet. Nic jej nie umknie. No, prawie nic. Jej prawa ręka, Cobalt, pozwoliła umknąć nie tylko Phoenix, która nic sobie nie robi z zasad Matki Czcigodnej, ale też ciężarnej Keeli, która jakimś cudem nosi w łonie męskiego potomka, który możne zmienić reguły gry w tym kobiecym, ale wcale niepozbawionym przemocy świecie.

fot. kadr z filmu

Tanie to bardzo i miejscami mocno niezborne, ale jednocześnie – niepozbawione swoistego uroku. Filmy o tematyce postapokaliptycznej już wcześniej odpowiadały na pytanie: „co by było, gdyby na świecie zostały same kobiety?” (w 1986 r. premierą miał np. film „America 3000” z Laurene Landon), a wnioski zwykle były takie, że bez męskiego towarzystwa kobiety są bardzo niezależne, lecz smutne jednocześnie. W „Świecie bez mężczyzn” radzą sobie naprawdę nieźle i nieoczekiwane pojawienie się męskiego bohatera nieco zaburza rytm filmu, który od biedy mógł być traktowany jako feministyczna wersja „Mad Maxa”.

Kathleen Kinmnot sama przeciw wszystkim

Zresztą jest tu kilka naprawdę oczywistych odniesień do 2. części cyklu Millera. W jednej ze scen pojawia się pozytywka, Phoenix odjeżdża po rozwiązaniu cudzych problemów w siną dal, nie brakuje również pustynnych pościgów i odczłowieczonych mutantów.
W przeciwieństwie innych filmów o podobnej tematyce, „Świat bez mężczyzn” jest całkiem przyzwoicie zagrany. I to nie przez byle kogo, bo Phoenix ma twarz Kathleen Kinmot, byłej żony Lorenzo Lamasa, z którym zagrała m.in. w „Renegacie”, „Zjadaczu węży 2” i „Nocy wojownika”. Kinmont ma na koncie również pamiętne role w kultowym kinie. To ona była tytułową „Narzeczoną Re-Animatora”, wystąpiła też w IV części „Halloween”, a prywatnie jest córką Abby Dalton, aktorki znanej m.in. z seriali „Falcon Crest” i „Hennesey”.

Na ekranie towarzyszą jej: Peggy McIntaggart, Playmate „Playboya” z 1990 r., która wystąpiła jako aktorka m.in. w filmach „Lady Avenger” i „Cyber-Tracker 2” , oraz zmarła w 1998 r. Persis Khambatta, która w „Świecie bez mężczyzn” gra wierną Matce Czcigodnej Cobalt.
Khambatta, przepiękna, pochodząca z Bombaju aktorka, jako nastolatka zdobyła tytuł Miss Indii i Hollywood dość szybko się o nią upomniało. Grała np. z „Nocnym jastrzębiu” z Rutgerem Hauerem i Sylvestrem Stallone oraz „Wojowniku zaginionego światła”. Znana jest jednak głównie jako Ilia ze „Star Treka”. Zmarła na atak serca, na krotko przed swoimi 50. urodzinami.

Film znajdziecie np. na Amazonie.