„Krwawy sport”. Jean-Claude Van Damme jako Frank Dux

W 1988 r. Jean-Claude Van Damme był jeszcze niezbyt popularnym mistrzem sztuk walki, którego popisowe numery stanowiły: niemal baletowy kopniak z półobrotu i nonszalancki szpagat. „Krwawy sport”, który przy budżecie ok. dwóch mln dol. zarobił na całym świecie ponad 65 mln, zrobił z niego jedną z największych gwiazd ery VHS. A legendarna dziś wytwórnia Cannon Films, która „Krwawy sport” wyprodukowała, ugruntowała swoją pozycję na rynku, na którym popularność filmu mierzyło się entuzjazmem klientów wypożyczalni wideo.
Film z Van Dammem rozdającym kopniaki na prawo i lewo obchodził w ubiegłym roku 30. urodziny. Sam aktor odnotował tę ważną dla siebie i kina kopanego rocznicę na swoim facebookowym profilu. Mimo że za rolę Franka Duxa został w 1989 r. nominowany do Złotej Maliny – za najgorszy debiut aktorski.

fot. kadr z filmu

Odkrycie Van Damme’a

Fanom aktora jednak nigdy nie przeszkadzało to, że swoje kwestie wypowiada z trudem. To nie wielkie aktorstwo zbudowało karierę Van Damme’a. Międzynarodową gwiazdą gibki Belg stał się dzięki charyzmie. I temu, że widzowie na przełomie lat 80. i 90. cenili sobie proste historie o pojedynku dobra za złem, a filmy z Van Dammem zawsze podchodziły do tematów bardzo dosłownie.
„Krwawy sport” to opowieść o dezerterze z armii, który ucieka z niej, aby wziąć udział w nielegalnym turnieju karate. Turniej odbywa się w Hongkongu, a tropem dezertera wyrusza dwóch agentów rządowych, których zadaniem jest zaciągnięcie bohatera Van Damme’a za uszy z powrotem w szeregi armii. Proste? Owszem. Ale pretekstowa fabuła nie przeszkadzała widzom w latach 80. i nie przeszkadza im teraz. „Krwawy sport” to dziś jeden z najbardziej kultowych filmów tamtej dekady i wizytówka wytwórni Cannon Films, której założyciele odkryli Van Damme’a dla ludzkości.

fot. kadr z filmu

Z pamiętnika Franka Duxa

„Krwawy sport” opiera się podobno na wspomnieniach Franka Duxa. Nie udało się ich jednak zweryfikować, a sam Frank Dux na planie filmu pilnował choreografii scen walki. Wiele jest w jego biografii niewiadomych, a dziennik „Los Angeles Times” pokusił się nawet o sprawdzenie jego nieprawdopodobnych opowieści. Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że adres organizacji, która ma organizować nielegalny turniej pokrywa się z domowym adresem mistrza. A trofeum, które miał zdobyć w słynnym turnieju, zostało zakupione w lokalnym sklepie.
Dociekanie, czy Dux jest hochsztaplerem, czy nie, nie ma jednak najmniejszego sensu, bo zabija magię kina, a Dux nie jest przecież pierwszym, który dodał to i owo, aby ubarwić swoją opowieść. Każdy ma przecież wujka, którego anegdotki z jednego spotkania rodzinnego na drugie stają się coraz barwniejsze i ścinające krew w żyłach.

fot. kadr z filmu

Z kelnera stał się gwiazdą

Ważne jest to, że nieznany szerszej publiczności kelner z dnia na dzień stał się gwiazdą. Van Damme przed „Krwawym sportem” grał głównie role epizodyczne. Los uśmiechnął się do niego, gdy pracując jako kelner we francuskiej restauracji spotkał szefa wytwórni Cannon Films Menahema Golana. Producentowi zaimponował popisując się słynnym kopniakiem, trzymając jednocześnie tacę z zupą. Kiedy zupa wyszła z tego bez szwanku, Golan miał powiedzieć: – Zrobię z ciebie gwiazdę filmową. I słowa dotrzymał.

fot. kadr z filmu

Jean-Claude Van Damme zagrał w „Krwawym sporcie” u boku legend. Jego przeciwnika, przypakowanego Chong Li, który za nic ma sportowego ducha i nigdy nie gra fair, zagrał Bolo Yeung, weteran kina kopanego i najlepszy kumpel Bruce’a Lee. Yeung miał aparycję, która zamknęła przed nim drogę do ról amantów, świetnie jednak sprawdzał się jako czarny charakter i trzeba przyznać, że na tym polu odwalił kawał dobrej roboty. Na drugim planie filmu pojawia się też Forest Whitaker, dziś już uznany aktor z Oscarem na koncie.

Donald Trump poleca

Za reżyserię „Krwawego sportu” odpowiada Newt Arnold, dla którego film ten jest opus magnum. Arnold nie wyreżyserował już po „Krwawym sporcie” samodzielnie ani jednego filmu, sprawdzał się jednak nieźle jako asystent. W 2000 r. zmarł na białaczkę. Warto jednak pamiętać, że to jego „Krwawy sport” był inspiracją dla słynnej serii gier „Mortal Kombat”. 
Budżet filmu był tak ciasny, że na planie nie było ani jednego kaskadera. Van Damme nie tylko pozwalał sobie obijać twarz, ale też zajął się montażem filmu, co w jego przypadku nie jest niczym odbiegającym od normy. To on zmontował też inny hit ze swoim udziałem, czyli „Cyborga”, ale to już zupełnie inna historia .

fot. kadr z filmu

Naturalnie, sukces „Krwawego sportu” zachęcił producentów, którzy zwęszyli zysk. Powstały trzy sequele, ale w żadnym z nich Jean-Claude Van Damme nie powtórzył swojej roli. Od 1988 r. w propozycjach mógł przebierać do woli i tak też robił – pojawiał się w największych hitach lat 80. i 90., tworząc swoją legendę gwiazdy kina akcji.
„Krwawy sport” na zawsze pozostanie jednak filmem, od którego wszystko się zaczęło. No i to jeden z ulubionych filmów Donalda Trumpa, który twierdzi, że ten akcyjniak z 1988 r. to „fantastyczne kino”. I tym razem się nie myli.