„Ukochana laleczka”. Kiepska zrzynka z „Laleczki Chucky”

Paskudna lalka z twarzyczką wykrzywioną morderczym grymasem? Jest. W dodatku opętana przez złego ducha? Owszem. Dziecko w niebezpieczeństwie? Obecne. Tupot krótkich nóżek z tworzywa sztucznego złowrogo niosący się po pustym domu? Słychać!
Jeśli to wszystko wydaje się wam znajome, to macie rację. „Ukochana laleczka” („Dolly Dearest”) z 1991 r. to prawie „Laleczka Chucky”. Tylko znacznie gorsza.
Film Marii Lease powstał trzy lata po premierze „Laleczki Chucky” Toma Hollanda, na fali rosnącej wówczas popularności filmów o morderczych zabawkach. W obu produkcjach rolę lalki w niektórych scenach zagrał Ed Gale, aktor, który nosił też kostium Kaczora Howarda.
„Ukochana laleczka” to historia rodziny Wade’ów – idealnej amerykańskiej familii, która właśnie przeprowadza się z Los Angeles do Meksyku. Ojciec rodziny, Elliot, właśnie przyjął tam posadę szefa fabryki lalek wielkości kilkuletniej dziewczynki. Fabryka szybko okazuje się zapuszczonym hangarem, ale Elliot robi dobrą minę do złej gry przed żoną i dwójką dzieci: przemądrzałym Jimmym i anielską Jessicą. To właśnie Jessica, osamotniona i pozbawiona w wielkiej hacjendzie koleżanek, stanie się celem demona o imieniu „Sanzia” mieszkającego w lalce, którą dziewczynka upatrzy sobie na przyjaciółkę.

fot. kadr z filmu

Lalka powoli zawładnie Jessicą, która z grzecznego dziecka stanie się bachorem z piekła rodem, w kulminacyjnym momencie próbującym nawet gołymi rękami udusić matkę.
„Ukochana laleczka” jest zbyt tania, aby mieć klimat i zbyt nachalnie naśladuje „Laleczkę Chucky”, by traktować film Lease poważnie. Jedyne przebłyski są krótkotrwałe i obecne tylko w scenach,w których opętana lalka robi sobie ponure żarty, albo przemawia metalicznym głosem, wygłaszając onelinery trzeciej świeżości.
„Ukochana laleczka” jest przewidywalnym, kiepsko zagranym filmem z nietrzymającymi się kupy dialogami. Finałowe sceny rozgrywają się zbyt szybko, a lalka pokonana ogniem i strzałem z dubeltówki rozczarowuje brakiem woli walki.
Obsada nie jest zła, choć żadna to pierwsza liga. W obliczu kiepskiego scenariusza to nie ma jednak specjalnego znaczenia. Znana ze „Smętarza dla zwierzaków” i „Eliminatorów” Denise Crosby gra histeryczną matkę, Marilyn, Elliot ma twarz Sama Bottomsa („Ostatni seans filmowy”), na drugim planie przemyka Rip Torn – niewystarczająco doceniony, ale wybitny aktor znany m.in. z „Facetów w czerni” i „Władcy zwierząt”. W „Ukochanej laleczce” gra ekscentrycznego archeologa, choć widać wyraźnie, że nie bardzo czuje swoją rolę. W pewnej chwili krzyczy dramatycznie: – Co ja narobiłem? I chyba można domniemywać, że ma na myśli swój podpis na kontrakcie.