"Playmaker", reż. Yuri Zeltser, rok prod. 1994, okładka VHS

„Playmaker”. Znienawidzony film Colina Firtha

W 1994 r. Colin Firth miał już na koncie role w filmach „Valmont” i „Miesiąc na wsi”, wciąż daleko było mu jednak wówczas do sławy, jaką przyniosła mu rola Fitzwilliama Darcy’ego w serialu BBC „Duma i uprzedzenie”. Właśnie wtedy premierę miał film, w którym Firth zagrał jedną z głównych ról licząc na to, że nikt nigdy produkcji nie obejrzy. Chodzi o thriller erotyczny „Playmaker” (reż. Yuri Zeltser), który Firth nazywał „śmieciem”, a w wywiadach wielokrotnie podkreślał, że ma nadzieję, że tytuł ten przepadnie bez wieści.
Poniekąd tak się właśnie stało. „Playmaker” nigdy nie doczekał się w USA porządnej dystrybucji na płytach DVD, nigdy też nie stał się filmem kultowym i dziś mało kto pamięta o jego istnieniu. Oprócz oczywiście Colina Firtha.
Ale „Playmaker” nie jest wcale tak kiepski, jak sugeruje brytyjski aktor. Owszem, to raczej thriller klasy B, ale z interesującym klimatem i ciekawą intrygą, choć obie te rzeczy nieco nikną w zestawieniu z kiepskim wykonaniem.

Bohaterką „Playmakera” jest Jamie Harris. Ma twarz Jennifer Rubin, aktorki znanej np. z 3. części „Koszmaru z ulicy Wiązów” i „Tajemnicy Syriusza” i wielkie ambicje. Chciałaby zrobić w Hollywood karierę, ale sława i role wciąż są dla niej nieuchwytne. Pozwala swemu agentowi na to, by ją wykorzystywał seksualnie, sporo pije, a niepowodzenia na castingach sprawiają, że Jamie zaczyna w siebie wątpić. Plotka głosi jednak, że w Los Angeles trwa właśnie casting do nowego filmu – zatytułowanego „Playmaker”. Jamie zrobi wszystko, by dostać rolę. Na początek: wynajmie ekscentrycznego, ale skutecznego trenera aktorstwa, legendarnego Rossa Talberta (Firth). Ale zamiast ćwiczyć z nią metodę i wyrażanie emocji, Talbert zaczyna ją torturować psychicznie twierdząc, że tylko tak Jamie będzie autentyczna. Zamknięta z Talbertem sam na sam Jamie poddaje się tej dziwnej grze. Do czasu, gdy zorientuje się, że sama jest w niej tylko pionkiem. A figury przesuwa ktoś, kto za wszelką cenę chce wygrać.

„Playmaker” to film pełen niejasnych wątków, które nie doczekują się nigdy rozwiązania. Sam pomysł na fabułę (nie chcę się rozpisywać, żeby nie popsuć nikomu seansu) jest dość oryginalny i świeży. Główny zwrot akcji to niezła przewrotka fabularna, a finał jest emocjonujący, choć nieco przewidywalny. To akurat jednak wspólna cecha zakończeń większości VHS-owych thrillerów z lat 90. „Playmaker” ma jeszcze ambicje, by ocierać się to tu to tam o kino artystyczne, na szczęście robi to rzadko i dzięki temu unika o włos bycia pretensjonalnym gniotem. Jennifer Rubin daje radę jako sfrustrowana aktorka, wrażenie robi zwłaszcza w scenach, w której wskazówki Rossa pomagają jej się wyzwolić. Szkoda, że kilka lat temu zakończyła karierę.