„Legion”. Tani „Legion samobójców”

Telewizyjne kino akcji z elementami horroru sci-fi. Taka tania mieszanka „Obcego”, „The Suicide Squad” i „Predatora”. „Legion” premierę miał w 1998 r. i od tamtej pory ludzkość zdążyła już o nim zapomnieć. Jego reżyserem jest Jon Hess, który wyreżyserował też „Obserwatorów” z Coreyem Haimem oraz lubianą przeze mnie „Niepohamowaną siłę” z Lance’em Henriksenem. Producentem jest natomiast Avi Nesher, który w 1993 r. skonsternował publiczność festiwalową horrorem „Podwójne wcielenie” z Drew Barrymore.

Akcja „Legionu” toczy się w 2036 r. Major Agatha Doyle (znana z 3. części „Hellraisera” i serialu „Star Trek: Stacja kosmiczna” Terry Farrell) ma poprowadzić grupkę wojskowych skazanych na śmierć przez sąd wojskowy na samobójczą misję. Jeśli misja się powiedzie, odzyskają wolność. Jeśli poniosą porażkę, problem sam się rozwiąże.

Ich zadaniem jest infiltracja terenu wroga. Na miejscu okazuje się jednak, że należąca do wrogich sił jednostka jest opuszczona, a oddział Doyle dziesiątkowany jest przez jakąś krwiożerczą bestię. Wzajemne animozje trzeba odsunąć na bok, bohaterowie – niektórzy odstręczający – muszą wreszcie nauczyć się grać drużynowo i nieco zmienić nastawienie do autorytetów, które do tej pory nie robiły na nich wrażenia. Szczególny problem ze słuchaniem rozkazów ma Kapitan Aldrich, który wciąż ściera się z Doyle i podważa jej kompetencje.

Jest to wszystko bardzo przewidywalne. Gwarantuję, że nie ma w „Legionie” ani jednej sceny, która zaskakuje, ale to nie znaczy wcale, że film nie sprawia frajdy. Ot sympatyczna chałka idealna na niedzielne popołudnie. Dodatkowym atutem jest obsada złożona ze znanych aktorów i aktorek, którzy w 1998 r. nie mieli najlepszej passy. Oprócz Farrell grają tu m.in. Corey Feldman, czyli młodzieżowa gwiazda lat 80. z trudem odnajdująca się w branży już w dorosłości, muzyk Rick Springfield, znany z serialu „Słoneczny patrol” Parker Stevenson oraz Trevor Goddard, czyli Kano z filmowego „Mortal Kombat”.