"Amerykański rikszarz", reż. Sergio Martino, rok prod. 1989, plakat filmu

„Amerykański rikszarz”. Stracona szansa

Po obiecujących, wizualnie zachwycających scenach początkowych (główny bohater, tytułowy „Amerykański rikszarz” w zwolnionym tempie pomaga staruszce z kotem na kolanach umknąć przed deszczem) film włoskiego reżysera Sergio Martino (kultowe „Wyspa ludzi-ryb” i „Paco-maszyna śmierci”) traci tempo. I z onirycznej baśni staje się dość przewidywalnym filmem akcji z lat 80., z domieszką horroru i kina fantasy, wyraźnie inspirowanym „Wielką draką w chińskiej dzielnicy” ale pozbawionym wdzięku hitu Johna Carpentera.

„Amerykański rikszarz”, reż. Sergio Martino, rok prod. 1989

„Amerykański rikszarz” („American Rickshaw” lub „American Tiger”) to włoska, ale zrealizowana w języku angielskim produkcja z 1989 r., w której drażnią dziwny pogłos (efekt dogrywanego potem angielskiego dubbingu) i główny bohater, niespecjalnie rozgarnięty ale biegający wyjątkowo szybko Scott (gimnastyk i olimpijski złoty medalista, a na ekranie kaskader i sporadyczny aktor Mitchell Gaylord). Do pierwszego można się przyzwyczaić, drugie jest po 30 min już trudne do zniesienia.

Akcja „Rikszarza” toczy się pod koniec lat 80. w Miami. Scott dorabia sobie jako rikszarz, pilnie studiuje i jest typowym złotym amerykańskim chłopcem. Jego życie zmienia się, gdy w czasie ulewy pomaga kalekiej staruszce. Okazuje się, że ich spotkanie nie było przypadkowe. Staruszka jest sędziwą jak świat chińską wiedźmą, a Scott urodził się w roku tygrysa, a to oznacza, że będzie musiał pokonać zagrażające naszej planecie zło.

Zanim jednak te zawiłości fabuły zostaną nam objaśnione, Scott zostanie wplątany w iście sensacyjną intrygę. Zwabiony na jacht przez luksusową prostytutkę (Victoria Prouty, która zagrała jedynie w tym jednym filmie) będzie świadkiem morderstwa syna telewizyjnego ewangelisty (znany z „Halloween” Donald Pleasance w latach 80. dorabiający na potęgę w kinie klasy B). Wielebny okaże się pomazańcem szatana, byłym kochankiem wiedźmy, który skradł jej serce, a co ważniejsze – cenny talizman. Scotta będzie też ścigał psychotyczny akolita wielebnego (znany z roli Paco w „Paco – maszynie śmierci” David Greene), chyba najciekawsza postać w całym tym gronie.

„Amerykański rikszarz”, reż. Sergio Martino, rok prod. 1989

Wszystko to pewnie miałoby sens, gdyby scenariusz nie był tak chaotyczny. Nie wiadomo, czy Martino chciał nakręcić poetyckie fantasy, horror czy kino akcji. Szkoda, bo początkowe sekwencje naprawdę zapadają w pamięć, a i cały „Amerykański rikszarz” jest przepięknie sfotografowany, co pozwala nieco przeboleć ogólną mizerię tego w sumie intrygującego, choć ogólnie pretensjonalnego i nudnego filmu. Autorem zdjęć jest zmarły w 2020 r. Giancarlo Ferrando, który z Martino współpracował wielokrotnie, a w historii zapisał się chyba najbardziej „Trollem 2”.