"Poza czasem", reż. Robert Butler, rok prod. 1988, plakat, IMDB

„Poza czasem”. Gliniarz i jego dziadek

Niepokorny gliniarz z odległej przyszłości (a dokładnie z roku 2088) przenosi się w czasie do 1988 r. by wraz ze swoim pradziadkiem – legendą policji, o którego geniuszu w swoich czasach wciąż musi słuchać – schwytać niebezpiecznego przestępcę, którego nie obowiązują prawo i fizyka. Tak można na szybko opisać fabułę filmu „Poza czasem” („Out of Time”) z 1988 r., w reżyserii Roberta Butlera (zrobił m.in. „Turbulencję” z nieodżałowanym Rayem Liottą jako psychopatą terroryzującym załogę i pasażerów samolotu). Film powstał jako pilot serialu, ostatecznie jednak nie przerodził się w telewizyjną serię. I trudno się dziwić. Pomimo swych mocnych zalet „Poza czasem” rozczarowuje. Nie tylko wtórną fabułą (przypominam, trzy lata wcześniej na ekrany kin wszedł „Powrót do przyszłości”) ale i niezbyt charyzmatycznymi bohaterami, z których emocje wywołuje jedynie czarny charakter z twarzą brytyjskiego muzyka i aktora, Adama Anta. Szkoda, bo „Poza czasem” mogło być pociągiem do sławy dla Bruce’a Abbotta, znanego jako Dan z „Re-Animatora” i kilkunastu filmów klasy B, z których żaden nie okazał się dla niego przepustką do splendoru, na jaki zasługiwał.

„Poza czasem”, reż. Robert Butler, rok prod. 1988

Abbott robi co może, żeby wycisnąć ze scenariusza ostatnie soki: dziwi się światu z 1988 r., zawstydzony wyznaje, że nigdy jeszcze nie uprawiał seksu i nosi się z dziwaczną elegancją przybysza z przyszłości. Stara się też wykrzesać jakąś chemię z relacji swojego bohatera z pradziadkiem. Tego gra z kolei komik Bill Maher, który z kolei wydaje się za mało zdystansowany do swojej postaci. I jak na komika na ekranie ma też zadziwiająco mało zabawnych kwestii. Najbardziej wyrazista w tym gronie głównych bohaterów jest Rebecca Schaeffer, która w „Poza czasem” zagrała jedną ze swoich nielicznych głównych ról kobiecych. Nielicznych, bo w wieku 21 lat, w 1989 r., aktorka została zamordowana przez swojego stalkera.
Abbott i Maher gonią więc Anta, ratują ludzkość przed jego zakusami i ostatecznie akceptują swoje pokrewieństwo, choć nie idą za tym żadne emocje. Być może na te czas byłby w kolejnych odcinkach „Poza czasem”. Tych, które niestety nie powstały, trudno więc ocenić, czy nieudany pilot mógł się stać świetnym serialem. Historia zna takie przypadki, nos podpowiada mi jednak, że „Poza czasem” nie jest jednym z nich.

Na „Poza czasem” warto zwrócić uwagę od strony realizacyjnej. Budżet był mały, a dzięki interesującym zabiegom technicznym twórcom udało się oddać klimat przyszłości i atmosferę samego podróżowania w czasie. Z ciekawostek: w jednej z ról wystąpił tu także Leo Rossi, gwiazda serii thrillerów „Bezlitosny”, gra tu też Kristian Alfsono, która sporą popularność zdobyła dzięki roli w telenoweli „Dni naszego życia” oraz sitcomie „Przyjaciele”, w którym wcieliła się w Hope Brady.
Co do Abbotta, to nawet w czymś średnio zajmującym miło na niego popatrzeć. Facet miał prezencję klasycznej gwiazdy Hollywood z lat 50. i masę wdzięku. Nie rozumiem, dlaczego nie został w Hollywood na dłużej. Cóż, tak już chyba po prostu musiało być.