"Ostatnia misja", reż. Larry Ferguson, rok prod. 1995, plakat

„Ostatnia misja”. Lance Henriksen w westernie

Dla Lance’a Henriksena powinien powstać odrębny gatunek filmowy: Lancewestern. Amerykański aktor znany m.in. z „Nieuchwytnego celu”, „Terminatora” i „Obcych” jest w kinie kowbojskim doskonały. Najbardziej znany przykład? Oczywiście „Szybcy i martwi”. A najlepszy to właśnie „Ostatnia misja” Larry’ego Fergusona, skromny, ale oryginalny film z 1995 r. Henriksen jest w nim kwintesencją samotnego, mrukliwego rewolwerowca z krótkim lontem gniewu i pulsem wybijającym wojenne werble.

Lance Henriksen w filmie „Ostatnia misja”, rok prod. 1995, reż. Larry Ferguson

Henriksen w „Ostatniej misji” gra Franka Morgana, legendarnego superstrzelca. Jedno jego łypnięcie ucisza tłum kłębiący się w saloonie, drganiem policzka wprawia w popłoch nieustraszonych zakapiorów. Żyje z dnia na dzień, od fuchy do fuchy, bez nawiązywania głębszych relacji i nigdy nie ogląda się za siebie. Ten styl życia rewiduje, gdy w jednym z bezimiennych miasteczek zastaje go list od byłej żony. Dawna ukochana prosi go o pomoc: jej drugi mąż, właściciel sklepu, został właśnie mianowany szeryfem. Wyobraża sobie, że jest bohaterem, a do miasteczka mają przyjechać bandyci. Linda – znana z „Domu” i „Stripped to Kill” Kay Lenz – wie, że jej nowy ukochany nie jest herosem z charakteru. Może zginąć próbując przekonać resztę świata, że jest inaczej. Frank postanawia jej pomóc: jedzie więc do Wyoming, gdzie nie tylko wykonuje tytułową ostatnią misję, ale też dowiaduje się, że ma córkę i próbuje zbudować relację z upartą dziewczyną.

„Ostatnia misja” to film nakręcony pięknie, miejscami może nawet przestylizowany. Są w nim wszystkie westernowe toposy, Ferguson do każdego dodał jednak nieoczekiwany twist. To sprawia, że „Ostatnia misja” sama bierze siebie w nawias. Trudno traktować tę historię poważnie. Onelinery Franka są czasami zbyt nienaturalne, a jego cool przerysowany, dzięki temu jednak nietrudno uwierzyć, że Frank to symbol epoki, która zaraz ma odejść, ustąpić miejsca industrializacji i biurokracji, porządkowi i praworządności. Temu, co zakończy epokę Dzikiego Zachodu. Mały wielki film, któremu zdecydowanie warto poświęcić uwagę.