"Czarnoksiężnik 3: Koniec niewinności", reż. Eric Freiser, rok prod. 1999, plakat

„Czarnoksiężnik 3″: Koniec niewinności”. Nie mój Warlock

Najpierw, na początku lat 90., powstało romansidło „Opowieść o wampirze” z Julianem Sandsem w roli romantycznego krwiopijcy usychającego z miłości do bibliotekarki. W Europie dystrybutorzy postanowili ten tytuł reklamować jako trzecią część serii „Czarnoksiężnik” („Warlock”), która z Sandsa – wcielającego się w niej w urokliwego, ale wyzutego ze skrupułów sługę szatana – zrobiła ikonę kina grozy. Ta podmianka tytułów skołowała europejskich widzów, ale to jeszcze nie jest najgorsze. Najstraszniejsze jest to, że w 1999 r. 3. część „Warlocka” powstała naprawdę. Bez Juliana Sandsa w tytułowej roli, za to z Bruce’em Payne’em, który robił co w jego mocy by dorównać poprzednikowi. A to jednak od samego początku było przecież niemożliwe.

Bruce Payne w filmie „Czarnoksiężnik 3: Koniec niewinności”

Payne nie gra tego samego Czarnoksiężnika co Sands. Jego bohater zwie się Phillip Covington i poszukuje dla swojego pana, szatana, narzeczonej. Kris (znana z serii „Hellraiser” Ashley Laurnece) wydaje się idealna: nie dość, że nigdy nie poznała swoich rodziców, to jeszcze nie za bardzo wie, czego chce od życia. Właśnie odziedziczyła też stare domiszcze, w którym mieszkał przed setkami lat wspomniany już Phillip Covington, jej przodek. Zanim stał się nieśmiertelny składał szatanowi ofiary z dzieci, mordował i odprawiał w czterech ścianach demoniczne rytuały. Pewnie właśnie dlatego Kris uznaje, że spędzenie nocy w ewidentnie nawiedzonym budynku to wspaniały pomysł. Towarzyszą jej niezbyt rozgarnięci koledzy i koleżanki z uczelni, na progu staje odziany w czerń, uroczy Covington, a nim noc się kończy Kris będzie musiała zmierzyć się ze złem.

Strasznie to słabe. Nie tylko dlatego, że Payne nie dorasta Sandsowi do pięt. Gdyby go nie porównywać – co jest oczywiście niemożliwe – nawet mógłby się obronić. Payne ma na koncie sporo ról w kinie grozy – m.in. „Necronomikonie” czy „Pełnym zaćmieniu” i serii „Skowyt” – i często wciela się w czarne charaktery. W „Czarnoksiężniku 3: Końcu niewinności” jest odpowiednio czarujący i demoniczny. Co z tego jednak, skoro reszta postaci napisana jest tak beznadziejnie. Można wręcz tu Warlockowi współczuć, że musi się użerać z bandą idiotów, którzy mają jakieś życzenie śmierci. I kiepsko napisane kwestie. Z powodu małego budżetu akcja produkcji rozgrywa się w zamkniętej przestrzeni. Poprzednie dwie części serii miały doskonały klimat m.in. także dzięki scenografii, świetnie zaprojektowanym planom. W 3.części cyklu wszystko tchnie końcem lat 90., tanimi slasherami (taką formułę ma też ten film), muzyką elektro i schyłkiem wypożyczalni VHS. Jeśli oglądać, to tylko z ciekawości.