"Bez alibi", reż. Bruce Pittman, rok prod. 2000, plakat

„Bez alibi”. Eric Roberts znów knuje

Obejrzenie wszystkich – blisko 700 – filmów z Erikiem Robertsem to misja na całe życie. Nie mogę cofnąć się teraz, nie w połowie drogi. I dlatego właśnie przebrnęłam przez „Bez alibi” z 2000 r., telewizyjnego gniota, w którym Eric znów knuje przemykając w cieniu, a znany jako Superman małego ekranu, Dean Cain jest rycerzem światłości w garniturze. Panowie zagrali zresztą razem w sześciu filmach: „Bez alibi” to pierwszy z długiego ciągu ich wspaniałych duetów. Jakiś czas temu pisałam o drugim: subtelnie nawiązującym do „Szklanej pułapki” akcyjniaku „Świąteczna gorączka”, w którym Cain robił za Bruce’a Willisa, a Roberts za Alana Rickmana.

Eric Roberts i Lexa Doig w filmie „Bez alibi” z 2000 r.

„Bez alibi” próbuje być thrillerem erotycznym, tajemniczym dreszczowcem o zdradzie i kinem gangsterskim jednocześnie. Cain gra tu odnoszącego sukcesy Bob Valenza: biznesmana, którego brat uwikłał się w szemrane interesy i podpadł królowi mafii, Victorowi Haddockowi (Robertsowi wyjątkowo karykaturalnemu w wydaniu podstępnym i bezlitosnym). Bob poznaje piękną Camille, która wydaje się dla niego stworzona. Na drodze do ich wspólnego szczęścia stoi oczywiście Eric Roberts bombardujący Camille miłością i złowrogimi spojrzeniami zza winkla. Tymczasem brat Boba ginie w tajemniczych okolicznościach i Bob zaczyna podejrzewać, że wcale nie poznał Camille przypadkiem, co więcej, ukochana wie o śmierci jego brata znacznie więcej niż jest skłonna przyznać. Kiedy akcja nabiera rumieńców, Eric Roberts przechodzi sam siebie w roli wzgardzonego kochanka i mistrza zła. Zezuje intensywnie, wpada w liczne szały, w niektórych scenach jest niemal poruszający, w innych – groteskowy. Podobnie jak widzowie sam chyba nie wie , o czym dokładnie jest „Bez alibi”. I może bardzo dobrze na tym wyszedł. Szczerze mówiąc, sama czułam się w trakcie seansu nieco zagubiona.

Reżyser „Bez alibi”, Bruce Pittman, na koncie ma m.in. „Harrisona Bergerona” z Seanem Astinem. Niezborność „Bez alibi” jest więc aż szokująca, bo ekranizacja prozy Vonneguta wyszła Pittmanowi przecież nadspodziewanie dobrze. Nie wspominając też o jego sequelu „Balu maturalnego” i kilku innych produkcjach w jego reżyserii, które trzymały poziom. W uwodzicielską Camille wciela się w „Bez alibi” Lexa Doig, znana m.in. z seriali „Andromeda” i „Chucky”.