„Nawiedzone wzgórza. Elvira’s Haunted Hills”. Elvira i jej demoniczny biust powracają po 13 latach

Powrót Elviry na duży ekran był porażką. I to nie tylko kasową (wcielająca się w Elvirę Cassandra Peterson utopiła w filmie ponad 1,5 miliona własnych pieniędzy), ale też przede wszystkim – artystyczną. „Nawiedzone wzgórza. Elvira’s Haunted Hills” to kontynuacja pierwszego pełnometrażowego filmu z Elvirą w roli głównej. Oryginał, czarna komedia „Elvira, władczyni ciemności”, powstał w 1988 roku i przyniósł Peterson nominacje do Saturna i Złotej Maliny. Skąd ta rozbieżność? Cóż, to po prostu idealnie pokazuje, że Elvirę albo się kocha, albo nienawidzi. Peterson tworząc pyskatą bohaterkę, wciśniętą w obcisłą, brawurowo wyciętą tu i ówdzie sukienkę, automatycznie stała się ikoną. Zaczęła na początku lat 80., kiedy to producenci telewizyjnego show „Fright Night” szukali nowej gospodyni. Peterson w stroju Elviry okazała się bezkonkurencyjna i przez kilka kolejnych lat prowadziła program, który zmienił nazwę na „Movie Macabre”.
Elvira, a raczej Peterson, miała już doświadczenie sceniczne i sporo charyzmy. Zaczynała jako tancerka rewiowa w Las Vegas, gdzie poznała samego Elvisa Presleya (z którym zresztą przez jakiś czas się umawiała), była członkinią kilku zespołów rockowych, grała w filmach, tańczyła i prowadziła audycję radiową. Prawdziwą popularność przyniosła jej jednak dopiero Elvira, która w 1988 roku wystąpiła w swojej pierwszej czarnej komedii.

fot. Queen B Productions

Akcja „Elviry, władczyni ciemności” toczy się we współczesnych wówczas latach 80. Elvira jedzie do pewnego małego miasteczka, aby odebrać spadek bo tajemniczej krewnej. Dowiaduje się, że pochodzi z rodu potężnych czarownic i daje prowincjuszom lekcję tolerancji. Film kosztował ponad 7 milionów dolarów, a producentom przyniósł jedynie 5,5 miliona dolarów, czym – co zrozumiałe, byli dość rozczarowani. Widzowie lubili Elvirę, jej manieryzmy i słownictwo „dziewczyny z doliny”, skąpe wdzianka i styl wampa z horrorów wytwórni Hammer. Ale nie na tyle, aby film stał się sukcesem. Nic więc dziwnego, że na sequel przyszło nam czekać 13 lat. Po pierwsze, Peterson trudno było znaleźć producenta dla drugiej części przygód Elviry, a po drugie – reżysera. Ostatecznie zadania podjął się Sam Irvin, który na koncie w 2001 miał m.in. dwie części kultowej w wąskich kręgach serii „Oblivion”. Podobno Peterson powierzyła mu reżyserię, kiedy Irvin wyrecytował fragment „Studni i wahadła” Edgara Allena Poego, którego twórczość „Nawiedzone wzgórza” miały parodiować, podobnie jak filmy Rogera Cormana i wytwórni Hammer.

fot. Queen B Productions

Peterson, podobnie jak w przypadku pierwszego filmu była współautorką scenariusza. Tym razem Elvira trzęsie biustem w XIX-wiecznej Transylwanii. Wraz ze swoją służką zmierza do Paryża, gdzie ma nadzieję zostać gwiazdą wodewilu. Kiedy przekracza Karpaty, wpada na przystojnego lekarza, który proponuje jej nocleg w ponurym zamczysku lorda Hellsubusa, a Elvira godzi się bez zastanowienia. Na miejscu okazuje się, że nie tylko jest łudząco podobna do zmarłej żony pana na zamku, ale też nieszczególnie mile widziana. Zwłaszcza przez drugą żonę lorda. W swoim specyficznym stylu Elvira postanowi rozwikłać zagadkę, przeczesać lochy, a jeśli się uda – po drodze uwieść przystojnego koniuszego.

„Nawiedzone wzgórza” bywają żenujące. Gagi w dużej mierze opierają się na imponującym i mocno eksponowanym biuście Elviry, który wpada niby przypadkiem w ręce kolejnych bohaterów, bo Elvira to się potyka, to traci równowagę, spada etc. Najzabawniej jest wtedy, gdy scenariusz robi się autoironiczny – koniuszego gra np. rumuński aktor, Gabi Andronache (początkowo miał się w niego wcielić słynny w latach 90. model Fabio), który nie znał angielskiego. I dlatego został celowo kiepsko zdubbingowany, zupełnie jak w starych horrorach, co Elvira komentuje w zabawny sposób. Kilkakrotnie żartuje też z budżetu filmu, co sprawia, że humor robi się mniej przyciężki. W ogólnym rozrachunku „Nawiedzone wzgórza” mogą jednak męczyć, nawet wiernych fanów Elviry.

Oprócz Peterson, na ekranie zobaczycie legendarnego Richarda O’Briena, który występuje tu jako lord Hellsubus i niestety niewiele ma do roboty. O’Brien większości znany jest głównie Riff Raff ze słynnego musicalu „Rocky Horror Picture Show” i jeśli spodziewacie się podobnie brawurowej roli, to niestety – w „Nawiedzonych wzgórzach” nie macie co na to liczyć. Początkowo zresztą Hellsubusa miał zagrać Richard Chamberlain, ale na dwa tygodnie przez rozpoczęciem zdjęć wycofał się z projektu.
Ostatecznie ten miks horroru i komedii zadedykowano Peterowi Cushingowi, słynnemu aktorowi znanemu z filmów Hammera, ikonie horroru i jednemu z osobistych ulubieńców Elviry. „Nawiedzone wzgórza” miały swoją premierę na konwencie fanów Rocky Horror, a rok później pokazano je w Cannes, gdzie, jak można się domyślić, nie wywarły wielkiego wrażenia.

Elvira, władczyni ciemności, to fenomen, postać bliska sercu amerykańskim fanom horroru, którzy wychowywali się na jej programie, muzyce (polecam!) i filmie z 1988 roku. „Nawiedzone wzgórza” są jednak chyba tylko dla nich.

U nas film pokazuje stacja AMC.