„Bal maturalny III: Ostatni pocałunek”. Nie liczcie na to, że będziecie musieli spać przy zapalonym świetle

Mary Lou Maloney jest w piekle. I nadal chce zostać królową balu maturalnego. Co z tego, że nie żyje od lat 50.? Po tym, jak w drugiej części serii horrorów „Bal maturalny” narobiła zamieszania i opętała uczennicę 30 lat po swojej śmierci, ma apetyt na więcej. W oko wpada jej przeciętniak, Alex Grey, który chciałby być lekarzem, ale niespecjalnie przykłada się do nauki. Mary Lou wciągnie go w wir morderstw, zdrady i seksu, co niespecjalnie spodoba się dziewczynie Alexa, subtelnej Sarah.

Mary Lou w liceum nie miała zbyt dobrej reputacji: rozkochiwała w sobie rówieśników, którzy  nosili ją na rękach i dawali się wykorzystywać. W końcu, jeden z nich pękł. Odrzucony i wyśmiany przez rywala, zamordował Mary Lou, gdy nastolatka właśnie miała założyć na głowę koronę królowej balu. W drugiej części wróciła więc jako demon, aby dokonać zemsty. W trzeciej – nabrała ciała i jest jeszcze bardziej niebezpieczna.

fot. Norstar Releasing i Image Entertainment

„Bal maturalny III: Ostatni pocałunek” to, podobnie jak część druga, bardziej komedia niż horror. Oba filmy niewiele mają już wspólnego z oryginałem z 1980 roku, w którym morderstw nie dokonywała żadna istota z piekła rodem, a człowiek z krwi i kości. W pierwszej części główną rolę grała młodziutka Jamie Lee Curtis, świeżo po sukcesie pierwszego „Halloween” Carpentera, w drugiej po drugim planie przemykał Michael Ironside. Trzecia część, która trafiła od razu na rynek VHS, w ogóle nie ma w obsadzie znanych twarzy i raczej parodiuje dwa poprzednie filmy, co należy jej zaliczyć na plus. Seria „Bal maturalny” to ciekawy przypadek zgrabnego przejścia gatunkowego – pierwszy film był mrocznym thrillerem, drugi horrorem komediowym, trzeci – czystą parodią. Czwartego jeszcze nie oglądałam, ale z tego, co się orientuję – to raczej powrót do bardziej ponurych korzeni oryginału.

Wracajmy jednak do „trójki”. Zaczyna się zabawnie – Mary Lou w czasie piekielnej potańcówki przepiłowuje łańcuch pilnikiem do paznokci i przenika do naszej rzeczywistości. Przy pomocy demonicznej szafy grającej zwabi swoją pierwszą ofiarę – byłego kolegę z klasy, który teraz pracuje w jej starym liceum jako woźny. Dość szybko upatrzy sobie ucznia, Alexa, którego uwiedzie na szkolnym korytarzu. Od tej pory Alex będzie jej niewolnikiem. Mary Lou przy pomocy piekielnych mocy podniesie mu oceny i zabije każdego, kto stanie mu na drodze do studiów medycznych. Ale Alex będzie miał dość tego piekielnego romansu i spróbuje się uwolnić. A tego Mary Lou nie przyjmie najlepiej. Wszystko to prowadzi do dość zaskakującego finału, który rekompensuje nieco wtórność scenariusza.

Już druga część „Balu maturalnego” niewiele miała wspólnego z oryginałem. I w sumie nic dziwnego – początkowo miał to być oddzielny film, ale twórcy postanowili zarobić na skojarzeniu z pierwszym filmem z Curtis. W „dwójce” Mary Lou została świetnie zagrana przez Lisę Schrage, którą w części trzeciej zastąpiła nieco mniej charyzmatyczna Courtney Taylor, która ostatnią rolę zagrała  w 2000 roku, a po występie w „Balu maturalnym III” grywała zwykle gościnnie w popularnych w latach 90. serialach – np. „Skrzydłach” i „Jedwabnych pończoszkach”. W Alexa wcielił się tu Tim Conlon, który podobnie jak Taylor niewiele ugrał na występie w filmie. Grająca jego dziewczynę Cynthia Preston jako jedyna przebiła się do kinowego mainstreamu i niedawno zagrała m.in. w serialowym „Jacku Ryanie”, „Carrie”.

 


„Bal maturalny III: Ostatni pocałunek” wyreżyserowali Ron Oliver i Peter Simpson. Pierwszy z nich napisał też scenariusz filmu, a po jego premierze pracował m.in. przy serialach „Rodzina Addamsów”, „Czy boisz się ciemności” i „Gęsia skórka”. Simpson wyprodukował wszystkie filmy z serii, a „Bal maturalny III: Ostatni pocałunek” to jedyna jego reżyserka fucha w karierze. I dość przyjemny film, jeśli ktoś nie liczy na to, że będzie musiał spać przy zapalonym świetle.