„Śmiertelne błogosławieństwo”. Przymiarki do „Koszmaru z ulicy Wiązów”

„Śmiertelne błogosławieństwo” to piąty po m.in. „Ostatnim domu po lewej” i „Wzgórza mają oczy”, film Wesa Cravena. Powstał na trzy lata przed opus magnum reżysera, czyli „Koszmarem z ulicy wiązów” i niespecjalnie przypadł do gustu krytykom. Ten klimatyczny thriller może i nie jest dziełem wybitnym, ale zasługuje na uwagę z kilku powodów. Swoją ostatnią rolę gra w nim elektryzująca Maren Jensen, w pierwszej dużej, choć drugoplanowej występuje tu Sharon Stone, na ekranie pojawia się też Ernest Borginine, a sam film podobno powstał w oparciu o dzieciństwo Cravena, który dorastał w środowisku głęboko religijnym. Jeśli to prawda, to Craven nie ma chyba zbyt rozkosznych wspomnień z tamtego okresu.

DEADLY BLESSING, Sharon Stone, 1981. ©United Artists

Martha i jej mąż Jim mieszkają na dużej farmie. Niedawno wzięli ślub, ich miłość kwitnie, nie potrzebują zewnętrznego świata, bo mają siebie. W sąsiedztwie znajduje się siedziba religijnej sekty, przy której – jak mówi jeden z bohaterów – „Amisze wyglądają jak banda swingersów”. Surowe zasady, ortodoksyjne podejście do Biblii, niechęć do postępu technologicznego i ludzi z zepsutego świata – na straży tych wartości stoi charyzmatyczny lider sekty, Izaak, w którego wciela się Borginine. Rządzi twardą ręką, wymierza kary i ciosy trzcinową witką, nie oszczędzając nawet swoich synów. Jim, mąż Marthy, to jeden z nich. Jako pierwszy członek sekty pojechał do szkoły w większym mieście i tam poznał ukochaną. Kiedy przywiózł ją do domu, rodzina się go wyrzekła. Jego brat, John, wciąż tkwi w niechcianym, cnotliwym związku z kuzynką i marzy o dziewczynach z miasta.

kadr z filmu, United Artists

Sielanka Marthy i Jima kończy się pewnej nocy. Jim wychodzi do stodoły, aby zbadać podejrzany hałas i już nie wraca. Choć jego śmierć wygląda na zwykły wypadek, coś tu nie pasuje. Do Marthy przyjeżdżają po pogrzebie dwie przyjaciółki (Sharon Stone i znana z „Grease” Susan Buckner) i wtedy makabra zaczyna się na dobre. Ktoś chce je zamordować. Czy to jeden z członków sekty, który ubzdurał sobie, że nowoczesne dziewczyny są demonami? A może za atakami stoi ktoś zupełnie inny?

kadr z filmu, United Artists

Jest tu kilka scen, które zwiastują już przełomowe dla kina ujęcia, które Craven zaserwował w swoich późniejszych filmach. Na mnie największe wrażenie zrobiły dwie: pierwsza to scena w wannie, którą Craven powtórzył w „Koszmarze z ulicy Wiązów”. Tylko, że w „Śmiertelnym błogosławieństwie” w pianie skrada się wąż, a w „Koszmarze…” jest to uzbrojony w ostrza Freddy Krueger. Druga z tych scen to ta z pająkiem i ustami Sharon Stone. Podobno aktorka zażądała usunięcia stworzeniu zębów i ekipa musiała się ugiąć, bo inaczej aktorka odmówiłaby…zresztą sami zobaczycie czego.

kadr z filmu, United Artists

O wiele większe wrażenie niż młoda i świeża Sharon Stone robi tu Maren Jensen, której kariera aktorska trwała jedynie trzy lata. Grająca Marthę Jensen do historii przeszła jako Athena z pierwszego „Battlestar Galactica”, a „Śmiertelne błogosławieństwo” było jej pierwszym i jednocześnie ostatnim dużym filmem. Karierę Jensen przerwała choroba, która uniemożliwiła jej dalsze występowanie w filmach. Jensen miała urodę greckiej boginki i coś niepokojącego w oczach, dlatego w filmie Cravena sprawdza się idealnie. Jej obecność na ekranie hipnotyzuje, choć Sharon Stone robi co może, aby jakoś zwrócić na siebie uwagę. Stone towarzyszył nawet na panie aktorski coach, który czuwał nad tym, aby występ aktorki trzymał poziom. Nie da się jedna ukryć, że choć to nazwisko Jensen pojawia się jako pierwsze w czasie napisów początkowych, to Stone stała się międzynarodową gwiazdą.


„Śmiertelne błogosławieństwo” odniosło przyzwoity sukces kasowy, ale krytycy kręcili nosem. Nazywali film rozczarowującym, choć dziś przyznają, że widać w „Śmiertelnym błogosławieństwie” geniusz Cravena, który chwilę po premierze stał się przecież jednym z czołowych twórców horrorów w historii kina.