„Miecz Aleksandra”. Lamas tęskni za „Nieśmiertelnym”

Lorenzo Lamas chyba zawsze chciał być „Nieśmiertelnym”, ale nigdy jakoś się nie złożyło. Z oddali patrzył jak słynna filmowa seria najpierw zrobiła gwiazdę z Christophera Lamberta, a potem – z Adriana Paula, serialowego „Nieśmiertelnego”.

Nieśmiertelny Lamas

W 2000 roku kanadyjska stacja „Syndication” sypnęła groszem na produkcję serialu „The Immortal”, w którym Lamas wciela się w nieśmiertelnego łowcę demonów, który walczy ze złem we współczesnych sobie Stanach Zjednoczonych.

kadr z filmu

Serial szybko został zmiażdżony przez krytyków i widzów, którzy nie bez przyczyny dopatrywali się w nim bezczelnych kalek z serii filmów i serialu „Nieśmiertelny”. Nie od dziś wiadomo, że „może być tylko jeden”. Swój żywot „The Immortal” zakończył więc po 1. sezonie.

Ale w życiu Lorenzo Lamasa nie była to pierwsza próba wejścia w buty Connora MacLeoda, nieśmiertelnego szkockiego górala. W 1992 roku, na półki wypożyczalni VHS trafił film „Miecz Aleksandra”, w którym Lorenzo gra genialnego gliniarza, świetnego szermierza i…inkarnację Aleksandra Wielkiego.

kadr z filmu

Aleksander Wielki w erze VHS

Bohater Lorenzo, policyjny detektyw o imieniu Andrew ma wszystko: jest przystojny, jego włosy układają się w imponujące fale, koledzy go lubią, a on sam jest świetny we wszystkim, za co się zabierze. Niestety, dręczą go niezrozumiałe wizje, w których na miecze ścierają się jacyś mężczyźni przebrani w kostiumy, które nie pasują to żadnej epoki (na pewno nie do czasów starożytnej Grecji).

Andrew mimo swoich problemów (w czasie wizji traci przytomność i naraża swojego partnera na niebezpieczeństwo) dostaje za zadanie ochranianie seksownej kustoszki muzeum, która – tak się składa – jest jedynym świadkiem kradzieży miecza należącego do Aleksandra Wielkiego, genialnego stratega i jednego z największych zdobywców w historii ludzkości.

kadr z filmu

Czegoś brakuje

Andrew coś o tym wie, bo okaże się inkarnacją wodza. Aby jeszcze nieco zwiększyć napięcie, scenarzyści dorzucili tu przebiegłego Stratosa, który o wizjach Andrew wie zadziwiająco sporo i wszystko wskazuje na to, że może rzucić trochę światła na kradzież miecza. W tle, jak to w filmach z Lamasem, przewija się wątek nielegalnego turnieju na śmierć i życie…

Już od pierwszych scen wiadomo, że Lorenzo Lamas akurat w tym filmie nie był specjalnie przekonany ani do pomysłu, ani do swojej postaci. Brakuje „Mieczowi Aleksandra” dystansu, który obecny jest w obu sequelach „Zjadacza węży”, brakuje ponurej baśniowości, której pełno przecież w świetnej „Nocy wojownika”.

kadr z filmu

Lamas gra na pół gwizdka, jego bohater jest kiepsko napisaną wydmuszką, a cała historia jest tak dziecinna i niedorzeczna, że nawet ortodoksyjni fani aktora, który w latach 90. był królem wypożyczalni, mogą nie być na siłach, aby film obejrzeć do końca.

„Miecz Aleksandra” wyreżyserował Michael Kennedy, który napisał też scenariusz filmu, a potem płynnie przeszedł do telewizji, gdzie realizuje seriale i produkcje familijne. Oprócz Lamasa grają tu m.in. znana z jednego z odcinków „Z Archiwum X” Claire Stansfield (dzika kobieta z „The Jersey Devil”) i Michael Champion, którego możecie pamiętać z „Pamięci absolutnej” i Gliniarza z Beverly Hills”.

Film wyszedł na VHS i DVD – znajdziecie go na Amazonie i Ebayu. Np. tu