„Mroczny anioł”. I Come in Peace!

Matthias Hues, pochodząca z Niemiec gwiazda kina akcji, mówi, że „Mroczny anioł” z 1990 r. („I Come in Peace”, „Dark Angel”) to jego najlepsze doświadczenie aktorskie. Trudno mu się dziwić. I to nie tylko dlatego, że karierę spędził raczej w drugoligowych produkcjach spod znaku mocnego kopniaka, w których jego rola ograniczała się do przenikliwych spojrzeń błękitnych oczu i napinania mięśni.
„Mroczny anioł” to akcyjniak sci-fi z oryginalnym konceptem, ponurym klimatem i ciekawie zarysowanymi postaciami. Film Craiga R. Baxleya to dziś jeden z bardziej interesujących B-klasowców lat 90. A główną rolę gra tu Dolph Lundgren, ikona kina akcji, członek „wielkiej trójki” legend ekranowej kopaniny z nieco niższej półki – oprócz niego są w niej jeszcze Jean-Claude Van Damme i Chuck Norris.

fot. IMDB

Scenariusz „Mrocznego anioła” napisali wspólnie Jonathan Tydor i David Koepp. Pierwszy z nich niespecjalnie zasłużył się dla ludzkości. Wyreżyserował i napisał m.in. koszmarek „Gwardia królewska” z 2000 r., w którym jedną z głównych ról gra Eric Roberts.
Koepp w Hollywood jest znacznie bardziej cenioną postacią. Napisał scenariusze do hitów: „Park jurajski”, Cień”, „Mroczne miasto” i „Życie Carlita”. Dobrze czuje nieco komiksowe kino akcji i to świetnie w „Mrocznym aniele” widać. Jeśli przymknie się oko na pewne niedorzeczności, oczywiście.

fot. IMDB

Houston, mamy problem

Houston, Texas. Detektyw Jack Caine stoi na straży sprawiedliwości, ale przepisów – niekoniecznie. Niesubordynowany, kąpany w gorącej wodzie i lekceważący przełożonych myśli tylko o tym, by dopaść bossa narkotykowego. Kiedy w czasie akcji ginie jego partner, Caine poprzysięga zemstę. Ale w całym mieście zaczynają ginąć handlarze heroiną i cywile. Ofiary wyglądają tak, jakby ktoś potraktował je wyposażonym w ostrze frisbee. I to w sumie prawda – morduje je Talec – kosmita o niepokojąco jasnym spojrzeniu i falujących, jasnych włosach Huesa. Z mózgu ofiar pobiera narkotyk cieszący się dużym powodzeniem na jego rodzimej planecie. Caine oczywiście nie może na to pozwolić, a oprócz niego, Talecowi po piętach depcze też Azeck – kosmiczny policjant.

fot. IMDB

Nie brzmi to obiecująco, ale ogląda się – zaskakująco dobrze. Może dlatego, że „Mroczny anioł” to bardzo zgrabne połączenie kumpelskiej komedii (Caine musi się dogadać z nasłanym na siebie agentem FBI), kina sci-fi z demonicznym kosmitą, który zarzuca połami płaszcza na prawo i lewo, horroru i tradycyjnego kina akcji. Wszystkie te składniki zostały zdumiewająco dobrze odmierzone.
I choć w chwili premiery film poniósł zarówno porażkę kasową, jak i artystyczną (recenzje były niezbyt entuzjastyczne, a „Mroczny anioł” zarobił nieco ponad 4 mln dol. przy budżecie ponad 5 mln dol.) Dziś film Baxleya uznawany jest za dzieło kultowe, a wymawiana martwym głosem przez Huesa kwestia „I Come in Peace” weszła do języka potocznego.

fot. IMDB

Prawie 2 m wzrostu!

Wspominałam już o Huesie, ale ta legenda kina kopanego zasługuje na nieco dłuższą wzmiankę. Niemiecki mistrz sztuk walki zadebiutował w „Bez odwrotu 2”, a potem grał m.in. w „Po wstrząsie”, „Klatce”, „Czarnym pasie”, „Misji sprawiedliwości” i niezliczonej ilości szrotów przeznaczonych prosto na rynek VHS. Charyzmatyczny, wysoki o mocnych rysach często sam wykonywał swoje numery kaskaderskie (jak np. w „Mrocznym aniele”), bo ekipie trudno było znaleźć kogoś dorównującego mu wzrostem (1,96 m).

fot. IMDB

Niski nie jest też Dolph Lundgren, gwiazda „Uniwersalnego żołnierza”, „Władców wszechświata” i pierwszego filmowego „Punishera”. Tutaj znowu gra niepokornego gliniarza i nieźle mu to wychodzi. Element komiczny udatnie wprowadza za to Brian Benben jako agent FBI i nowy partner Caine’a. Benben ma polskie korzenie, a na koncie kilkadziesiąt ról scenicznych, filmowych i telewizyjnych. Najbardziej znana jest chyba ta w „Zabójczym radiu”, w której to komedii kryminalnej mógł pokazać skalę swoich komicznych możliwości.
Oprócz tej trójki, w „Mrocznym aniele” występuje jeszcze m.in. Betsy Brantley, którą polscy widzowie mogą kojarzyć z „Dnia niepodległości” i „Narzeczonej dla księcia”. W ogólnym rozrachunku „Mroczny anioł” to niesłusznie zapomniany, klimatyczny akcyjniak sci-fi, który powinien znać każdy fan kina gatunkowego.