„Zabójcze zaklęcie”. Julianne Moore, Lovecraft i reżyser Bonda

„Zabójcze zaklęcie” („Cast a Deadly Spell”) nie jest ani filmem klasy B., ani tym bardziej – hitem ery VHS. Możecie się więc zastanawiać, co właściwie tutaj robi. Cóż – po pierwsze jest gatunkowym dziwadłem, a po drugie – produkcją niesłusznie zapomnianą. A te dwa czynniki sprawiają, że nie może tu „Zabójczego zaklęcia” zabraknąć. Ten oryginalny film z 1991 r. wyreżyserował sam Martin Campbell – u progu lat 90. początkujący reżyser fabuł z kilkoma serialami na koncie, a dziś – jeden z najbardziej uznanych rzemieślników w Hollywood, facet, który dal nam nowego Bonda w „Casino Royale”, zrobił Zorro z Banderasa i pogrążył się „Zieloną Latarnią”.

fot. kadr z filmu

„Zabójcze zaklęcie” nie jest ekranizacją powieści, ale – inspiruje się kultowymi utworami i pisarzami grozy. Zwłaszcza H.P. Lovecraftem, którego nazwisko nosi główny bohater filmu Campbella – detektyw Philip Lovecraft. Gwoździem programu w „Zabójczym zaklęciu” jest na dodatek mroczna księga „Necronomicon” drobiazgowo przez Lovecrafta opisywana, fani Samotnika z Providence, który umarł młodo będą więc zadowoleni. Zwłaszcza, że w scenariuszu autorstwa Josepha Dougherty’ego pojawiają się jeszcze: Cthulhu, kilka pomysłowych (ale bardzo krwawych) śmierci i spora dawka grozy zmiksowana z czarnym humorem i klimatem lat 40. XX wieku.

fot. kadr z filmu

Magia, wilkołaki i mocne papierosy

Oryginalny pomysł Dougherty’ego opiera się na koncepcie magii jako czegoś całkowicie powszechnego w alternatywnym Los Angeles z 1948 r. Wszyscy tu wróżą z kart, rzucają zaklęcia, noszą ochronne amulety, przepowiadają przyszłość i dzięki magii – nie zawsze białej – ułatwiają sobie życie. W celach siedzą wampirzyce w kusych strojach, ochroniarzami są bezwolne zombi, a w czasie pełni – gliniarze mają pełne ręce roboty, bo całe LA żyje czarami i z czarów.

fot. kadr z filmu

Nie chce robić tego tylko Philip Lovecraft, nieco wymięty prywatny detektyw, który uważa, że magia zniewoli jego duszę. Radzi więc sobie staroświeckimi metodami, jak jego koledzy po fachu – Marlowe i Spade (obaj grani przez Humphreya Bogarta). Wszystko się zmienia, gdy postanawia przyjąć zlecenie Amosa Hackshawa – ekscentrycznego milionera z fiksacją na punkcie książek. Okazuje się, że ktoś skradł mu perłę w jego kolekcji – „Necronomicon”, księgę zaklęć i tajemnej wiedzy. Lovecraft odpalając kolejnego papierosa postanawia przyjąć zlecenie, a wszystkie tropy prowadzą do jego byłego partnera, dziś gangstera, który lata wcześniej ukradł Lovecraftowi dziewczynę – seksowną piosenkarkę Connie.

fot. kadr z filmu

W dodatku rozpuszczona córka Hackshawa chce spędzać z Lovecraftem jak najwięcej czasu, gospodyni detektywa domaga się czynszu i chyba wszyscy w LA chcą go zabić, pobić, albo przynajmniej pchnąć w paszczę lovecraftowkiego potwora.

fot. kadr z filmu

„Zabójcze zaklęcie” to uroczy gatunkowy miszmasz. Jest tu szczypta kryminału noir ze wszystkimi kliszami, jest kilka krwawych scen, które przełamują w sumie luźną atmosferę, jest zaskakujące – choć dające się przewidzieć – zakończenie. I jest masa wdzięku. Tym bardziej więc dziwi, że „Zabójcze zaklęcie” nie cieszy się większą popularnością.

Julianne Moore to femme fatale

Swoją lekkość film zawdzięcza w sporej mierze reżyserii, scenariuszowi i błyskotliwej koncepcji, ale trudno byłoby to wszystko wymieszać i nie narazić się na wybuch tej mieszanki w twarz, gdyby nie obsada. W Lovecrafta wciela się tu jak zawsze niesamowity Fred Ward – gwiazda serii „Wstrząsy”, tytułowy „Remo: Nieuzbrojony i niebezpieczny”, a także aktor znany z filmu „Reakcja łańcuchowa”. Connie ma twarz Julianne Moore tuż przed wielką sławą, która tutaj perfekcyjnie gra femme fatale, piosenkarkę z obskurnych klubów, która sprzedała duszę dla pieniędzy i porzuciła miłość życia.

fot. kadr z filmu

Jej nowy chłopak też wygląda znajomo – to Clancy Brown, mistrz wcielania się w czarne charaktery, znany jako Kurgan z „Nieśmiertelnego” i Hadley ze „Skazanych na Shawshank”. Rozwydrzoną Olivię Hackshaw gra Alexandra Powers („Stowarzyszenie umarłych poetów”), a jej ojca – weteran horroru David Warner, którego na pewno znacie z filmów „W paszczy szaleństwa” i „Gabinet figur woskowych”.

fot. kadr z filmu

Na specjalną wzmiankę zasługuje Lee Tergesen, który niemal rzez cały film występuje w damskich ciuchach i bywają chwile, kiedy dzięki swojej charyzmie jest najatrakcyjniejszą kobietą na ekranie. Tergesen grał m.in. w filmach „Monster” i „Życie, którego nie było”.

fot. kadr z filmu

Film Campbella powstał w nieco ponad miesiąc, za 6 mln dol. I każdy grosz wydano rozsądnie. Efekty specjalne robią wrażenie. I mimo, że „Zabójcze zaklęcie” jest produkcją telewizyjną, bez poczucia wstydu można było pokazywać ją w kinach. Film zdobył Emmy a najlepszą muzykę oraz trzy nominacje do tej nagrody i jedną do Saturna – statuetki przyznawanej najlepszym filmom grozy, sci-fi, fantasy i thrillerom. W 1994 r. HBO wyprodukowało sequel. Tym razem – Lovecrafta zagrał Dennis Hopper.