![](https://www.gornaoglada.pl/wp-content/uploads/2021/11/lurking.jpg)
"Pełzający strach", reż. C. Courtney Joyner, rok prod. 1994
„Pełzający strach”. Ashley Laurence i Jeffrey Combs kontra mutanty
Efektowne i z ikrą. „Pełzający strach” to horror w reżyserii C. Courtneya Joynera, scenarzysty m.in. „Więzienia” z młodym Viggo Mortensenem czy „Klasy 1999”. I jednocześnie – adaptacja opowiadania H.P. Lovecrafta, kolejna w dorobku studia Full Moon Features, którego szef Charles Band ściśle współpracował z królem ekranowych wersji prozy „Samotnika z Providence”, zmarłym niedawno Stuartem Gordonem. Tu wspomnę jeszcze o kolejnej adaptacji tego samego opowiadania. Powstała w 1997 r. „Hemoglobina” z Rutgerem Hauerem w jednej z głównych ról od „Pełzającego strachu” jest znacznie bardziej przerażająca i klimatyczna. Być może dlatego, że film Joynera ma w sobie zbyt wiele z kina akcji, a za mało z klimatycznego kina grozy.
![](https://www.gornaoglada.pl/wp-content/uploads/2021/11/lf.jpg)
Film zaczyna się od makabrycznej sceny, w której dwie siostry kłócą się w zrujnowanym domu, a w trakcie kłótni jedna z nich zostaje zamordowana przez powykręcaną istotę kryjącą się w ścianie. Mijają lata i Cathryn – ta, która przeżyła – nie jest już bezradną dziewczyną, którą łatwo można przestraszyć. Na szyi nosi nieśmiertelnik i bardziej przypomina teraz Rambo. Wciąż mieszka w tym samym miasteczku, w którym zginęła jej siostra, teraz jednak z lokalnym, palącym jak smok lekarzem (jak zawsze wspaniały Jeffrey Combs, gwiazda „Re-Animatora” Gordona) wypowiedziała wojnę mutantom, które zabrały jej siostrę i robią się coraz bardziej zuchwałe.
Akcja przyspiesza, gdy do miasteczka wraca po odsiadce w więzieniu John (znany z „Głowy rodziny” Charlesa Banda przystojny Blake Adams), który chce przejąć spadek po zmarłym ojcu. Ten za życia prowadził szemrane interesy i bratał się z gangsterami, a pieniądze z jednego z napadów na bank ukrył na cmentarzu. Do miasteczka przybywają jego dawni wspólnicy, którzy nie rozumieją, że rozkopywanie cmentarnej ziemi, pod którą kryją się zmutowane istoty nie jest najlepszym pomysłem.
![](https://www.gornaoglada.pl/wp-content/uploads/2021/11/MV5BOTczZDlhMmQtMGI4NC00MmYxLWIzZjQtZDExYmYyNDZkYTIzXkEyXkFqcGdeQXVyNzQ1NjgzOTA@._V1_.jpg)
„Pełzający strach” w chwilach, w których na scenę wchodzą potwory może i nie straszy, ale na pewno wywołuje niepokój. Te są mimo małego budżetu przekonujące, Joyner nie pokazuje ich też długo w pełnej krasie, dzięki czemu widz może użyć swojej wyobraźni. Film trwa nieco ponad 70 minut, na ekranie jest zbyt wiele postaci i w efekcie los żadnej nie angażuje na tyle, by z przejęciem oglądać efektowny finał. Szkoda.
Oprócz Laurence, Combsa i Adamsa w „Pełzającym strachu” można też zobaczyć m.in. Jona Fincha („Tragedia Makbeta”), Allison Mackie („Sliver”) i jak zawsze cudownego Vincenta Schiavelli, który zmarł w 2005 r., a wcześniej wystąpił m.in. w „Uwierz w ducha” czy „Jutro nie umiera nigdy”.