"Stuknięty bliźniak", reż. Adam Rifkin i Scott Spiegel, rok prod. 1992, plakat

„Stuknięty bliźniak”. Bardzo nieśmieszna komedia bardzo śmiesznych gości

Scenariusz współtworzony przez Bruce’a Campbella, Scotta Spiegela, Sama Raimiego i Ivana Raimiego (ekipy od serii „Martwe zło”), na stołku reżyserskim Adam Rifkin (ten od „Małych żołnierzy” i „Ciemnej strony”), a w obsadzie m.in. legendarna Traci Lords (tuż po transferze z kina porno do mainstreamu) i Stella Stevens („Zwariowany profesor”). Co poszło źle? Cóż, najwyraźniej: wszystko. „Stuknięty bliźniak” („The Nutt House”) to obok „Milczenia baranów” najmniej zabawna – miejscami nawet żenująca – niezależna komedia z elementami parodii. Nic dziwnego, że Bruce, Sam, Ivan i Scott zawstydzeni końcowym rezultatem postanowili skryć się pod pseudonimami. Nie ich wina. Początkowo film reżyserował Spiegel, który jednak nie potrafił się dogadać z producentem, Bradem Wymanem. Ten ostatni zastąpił pierwszego Rifkinem – na początku lat 90. wchodzącą gwiazdą kina niezależnego – a ten nie do końca czuł scenariusz, który w atmosferze zgrywy napisała grupka przyjaciół. Szczęśliwie dla nich, „Stuknięty bliźniak” to film dzisiaj zapomniany.

Fabuła jest prosta. Bliźniacy Philbert i Nathan Nuttowie (w podwójnej roli występuje australijski komik Stephen Kearney) zostali rozdzieleni w dzieciństwie. Phil zostaje politykiem, Nathan – pielęgnuje swe mnogie osobowości w szpitalu psychiatrycznym. Po nieudanej komisji – jedna z osobowości Nathana, szalony akrobata, porwał do ewolucji gimnastycznych szefową lekarskiego konsylium – Nathan dowiaduje się, że nie tylko nie jest zdolny do powrotu na łono społeczeństwa, ale czeka go terapia elektrowstrząsami. Postanawia uciec i odnaleźć Philberta. Ten ma piękną żonę (znana też z „Facetów w rajtuzach” Amy Yasbeck) i wyuzdaną kochankę (Traci Lords) oraz niecne hobby: defrauduje pieniądze z funduszy charytatywnych. Pojawienie się Nathana pokrzyżuje mu szyki, a dla widza oznacza 90 min. nieśmiesznych gagów, wymuszonych dowcipów i komedii pomyłek, której brak finezji.

Wielka szkoda, bo „Stuknięty bliźniak” mógłby być pewnie drugą „Czachą dymi”, gdyby nawet te najbardziej sztampowe gagi twórcy ograli tu samoświadomie, dając widzom znać, że doskonale zdają sobie sprawę z mielizn scenariusza. Tymczasem, wszyscy zaangażowani grają tak, jakby występowali w najśmieszniejszej komedii w historii ludzkości, a to już jest niepokojące. Spodoba się ośmiolatkom, którzy docenią żarty z „Terminatora” i inne nawiązania do klasyków, także komedii. Tytuł alternatywny („The Nutty Nutt”) nawiązuje do serii „Zwariowany profesor”, a całość zdaje się być hołdem dla komediowego slapstiku, choć mocno nietrafionym. Scena otwierająca film oraz finałowa to całkiem spektakularna bitwa na torty, trochę w stylu „Wielkiego wyścigu”.