"Amanda i kosmita", reż. Jon Kroll, rok prod. 1995, plakat

„Amanda i kosmita”. Kosmiczny romans z kablówki

Nicole Eggert po „Słonecznym patrolu” przeżyła intensywny romans z kinem klasy B. W połowie lat 90. wystąpiła m.in. w filmach „Kobieta demolka” i „Amanda i kosmita”. Ten drugi to sympatyczna seks-komedia w doborowej obsadzie, w której niespełniona artystka, Amanda zakochuje się w przybyszu z obcej planety, remedium na niezgułowatość mężczyzn z pokolenia X. Scenariusz – na podstawie opowiadania Roberta Silverberga – napisał Jon Kroll, który film także wyreżyserował.

Huczną premierę ten międzyplanetarny romans miał na antenie kablówki Showtime, która stawiała wówczas na filmy stylizowane mocno na kino klasy B. To właśnie ta stacja wyprodukowała serię „Roger Corman Presents” czyli nowe wersje kultowych klasyków Rogera Cormana siedzącego za sterem tego cyklu.

„Amanda i kosmita”, rok prod. 1995, reż. Jon Kroll

Amanda jest nieszczęśliwa. Pracuje w sklepie odzieżowym, w którym – z powodu złośliwości – jest na cenzurowanym, jej chłopak zdradza ją z kuzynką, a kariera malarki posuwa się naprzód w ślimaczym tempie. Z pobliskiej jednostki wojskowej ucieka kosmita, który potrafi przejmować ludzkie ciała. Amanda rozpoznaje go w kawiarni, w której obcy zwraca na siebie uwagę jako seksowna, choć wyjątkowo dziwaczna brunetka. Bohaterka zabiera nową znajomą do mieszkania i uczy ją m.in. jak zapinać stanik i brać prysznic. Kosmity szukają agenci rządowi, musi więc szybko zmienić postać. Amanda proponuje więc swego niewiernego chłopaka. Z osobowością kosmity okazuje się wrażliwy i kochający, Amanda zakochuje się w nim więc na nowo. Znajdzie się nawet czas na długą scenę erotyczną, ale tylko jedną: muszą w końcu uciekać przed agentami, którym przewodzi niezrównany Stacy Keach.

„Amanda i kosmita”, rok prod. 1995, reż. Jon Kroll

„Amanda i kosmita” nie jest ani dobrym filmem sci-fi, ani nawet bardzo zabawną komedią. Ma w sobie jednak sporo uroku, który rekompensuje scenariuszowe niedociągnięcia. Spora w tym zasługa Eggert, która świetnie odnajduje się w campowej estetyce no i reszty obsady, która sprawia z kolei, że absurdalna fabuła staje się łatwiejsza do przełknięcia.