"Kraina śmierci", reż. Joshua Butler, rok prod. 2003, okładka DVD

„Kraina śmierci”, kraina nudy

Czaiłam się na seans „Krainy śmierci” od kilku miesięcy, bo uwielbiam Traci Lords i wiele mogę dla niej znieść. I jak wiele razy wcześniej, okazało się to moją zgubą. Ten film z 2003 r. to dramatycznie tanie post-apo oparte na liczącej 150 części (!!!) serii książek „Kraina śmierci” pisanych od lat 80. przez Jamesa Axlera (był to pseudonim Christophera Lowdera), zastąpionego potem przez innych autorów. Fabuła jest pretekstowa. Po wojnie nuklearnej świat zamienił się w zgliszcza, a w Stanach Zjednoczonych niedobitki ludzkości walczą z napromieniowanymi mutantami i watażkami, którzy przejęli kontrolę w panującym wokół chaosie.

Jednooki Ryan Cawdor jest synem jednego z nich, ale stracił swoje dziedzictwo. Macocha, Rachel Cawdor, zamordowała jego ojca i planowała zabić też Ryana, któremu udało się umknąć. Cawdor oprócz twarzowej przepaski na oko ma też w filmowej „Krainie śmierci” ciemne pukle Vincenta Spano i jego mocno zarysowane kości policzkowe. Często chodzi też w zwolnionym tempie, co ma zapewne zamaskować niedostatki realizacyjne i uświadomić widzom, że Ryan to człowiek, z którym należy się liczyć.

Vincent Spano w filmie „Kraina śmierci” z 2003 r.

W każdym razie, Cawdor powraca po latach w rodzinne strony. Macocha (Traci Lords) uzależniona jest od narkotyków i pielęgnuje kazirodczą relację ze swoim synem. Ryanowi towarzyszy jego rudowłosa dziewczyna, specjalista od materiałów wybuchowych i nastoletni mutant. Razem spróbują wyzwolić zniewolonych przez Rachel poddanych, ale widza w ogóle nie będzie to obchodziło. Film Joshuy Butlera („Saint Sinner”) to typowa dla odpowiedzialnej za niego stacji SyFy produkcja napisana i zrealizowana na kolanie. Zarysowany gdzieś w tle szekspirowski konflikt jest płaski jak ziemie jałowe, a sam Ryan Cawdor to postać tak paskudnie nijaka, że aż dziw, że Vincent Spano, aktor przecież dobry i ceniony (za „Alive: Dramat w Andach” czy „Rumble Fish”) po przeczytaniu scenariusza nie spuścił go od razu w klozecie. Całość sfilmowana jest w kolorach sepii, bo wiadomo: tak właśnie będzie wyglądał świat po zagładzie.

Traci Lords i Vincent Spano w filmie „Kraina śmierci” z 2003 r.

Traci Lords, jak to Traci Lords jest charyzmatyczna i w roli podłej macochy ewidentnie dobrze się bawi. Po karierze w branży pornograficznej udało jej się w latach 80. dokonać transferu do świata kina i od tamtej pory nie tylko zagrała w wielu filmach kultowych – np. „Beksie” czy „Nie z tego świata” – czy popularnych w latach 90. tytułach klasy B, ale i zaznaczyła swoją obecność w telewizji. Na koncie ma jeszcze jedną zabawną produkcję sci-fi nakręconą na szybko tuż przed premierą „Johna Cartera”. Chodzi o „Księżniczkę Marsa” z 2009 r. Tam też Lords była najjaśniejszym punktem trwającego 1,5 godziny seansu.