"Masakra na London Bridge", reż. E.W. Swackhamer, rok prod. 1985, okładka VHS

„Masakra na London Bridge”. Hoff i Kuba Rozpruwacz

Wspaniały, doskonale siermiężny thriller rodem z lat 80., powstały na fali zbliżającej się, setnej rocznicy morderstw popełnionych przez Kubę Rozpruwacza. „Masakra na London Bridge” zaczyna się, kiedy ścigany przez motłoch morderca (wyjątkowo bez cylindra, za to ze zdezelowanym kapeluszem na głowie) wpada do Tamizy wraz z kawałkiem Mostu Londyńskiego. Ten sam okruch muru zostaje prawie wiek później włączony w most w małym miasteczku w Arizonie. Powstały z martwych, seryjny zabójca znów zaczyna mordować. Tym razem Amerykanki. Na szczęście, na straży spokoju w tej mieścinie stoi David Hasselhoff, który zrobi to, co nie udało się policjantom ze Scotland Yardu: złapie Kubę Rozpruwacza.

David Hasselhoff i Stepfanie Kramer w filmie „Masakra na London Bridge”

„Masakra na London Bridge” to film telewizyjny, ale zrealizowany sprawnie i nieźle obsadzony. Oprócz Hasselhoffa, wówczas przecież u szczytu kariery dzięki serialowi „Nieustraszony”, w tym thrillerze gra również Stepfanie Kramer („Detektyw Hunter”), a w roli drugoplanowej – seksownej bibliotekarki, która padnie ofiarą mordercy – zobaczycie legendę horroru, muzę Johna Carpentera, czyli Adrienne Barbeau. Całość jest boleśnie przewidywalna, choć reżyser E.W. Swackhamer próbuje mylić tropy ze wszystkich sił, ale prosty, przeznaczony na mały ekran scenariusz nie pozwala mu na zbyt wiele swobody.

Ogląda się to przyjemnie, ale „Masakra na London Bridge” to przaśna głupotka, w której niewiele jest logiki, policyjne laboratorium dochodzi do wstrząsających wniosków o podróżach w czasie, choć w połowie lat 80. medycyna sądowa raczej nie pozwalała na takie rewolucyjne teorie. Dziś zresztą też nie pozwala. Ale nie przeszkadza to w odbiorze filmu, o którym łatwo po seansie zapomnieć. No i zawsze przyjemnie popatrzeć na Hasselhoffa, pogłowić się nieco nad tym, jaka była Ameryka tamtej dekady, skoro David Hasselhoff był w niej gwiazdą pierwszej wielkości. A jeśli chodzi o wędrującego w czasie Kubę Rozpruwacza, znacznie lepiej broni się po latach doskonały horror „Podróż w czasie” z 1979 r.